Wprawdzie od początku spotkania Polacy ruszyli do ataku, ale długo nie mogli przebić się przez defensywę Estonii, która głęboko broniła się na własnej połowie. Jednak po dwudziestu minutach zdołali oszukać obronę rywali. Świetnym podaniem popisał się Jakub Piotrowski, który wypatrzył na prawej stronie Przemysława Frankowskiego. Skrzydłowy Lens wyprzedził obrońcę gości, wbiegł na pole karne i strzałem po ziemi pokonał bramkarza Karla Heina. Trzeba przyznać, że zrobił to na dużym spokoju.
Po chwili Nicola Zalewski minął przeciwnika, a ten ratował się faulem. To była fatalna interwencja Maksima Paskotsiego (zagrał z numerem 13), bo po zobaczył drugą żółtą, a po chwili czerwoną kartkę. Wydawało się, że od tego momentu Biało-czerwoni podkręcą tempo. Owszem mieli przewagę, ale brakowało dobrych okazji. Z dystansu uderzali m.in. Jakub Piotrowski i Piotr Zieliński, ale brakowało precyzji. Przed przerwą polska kadra oddała 12 strzałów, a Estonia żadnego.
Na drugą połowę trener Michał Probierz dokonał zmiany w składzie. Nie wyszedł na nią strzelec gola Przemysław Frankowski. Na boisku pojawił się za to Matty Cash. Jednak już po kilku minutach opuścił boisko. Poczuł ból w nodze. Nie chciał ryzykować i konieczna była zmiana. W tym momencie Biało-czerwoni strzelili kolejnego gola. Tym razem ładną akcję wykończył Piotr Zieliński, który pokonał bramkarza uderzeniem piłki głową. Asystę w tej sytuacji zapisał na swoim koncie Nicola Zalewski.
Przewaga polskiego zespołu była ogromna, ale trudno się dziwić, bo Estonia grała w osłabieniu. A Biało-czerwoni nie dawali rywalom chwili na złapanie oddechu. W końcu kolejny atak przyniósł trzeciego gola. Strzelił go Jakub Piotrowski, który zdecydował się na uderzenie zza pola karnego. To jego druga bramka w kadrze, a 17 w tym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki.
To były szalone minuty, bo w sumie w ciągu sześciu minut gospodarze zdobyli trzy gole. Po akcji Zalewskiego było samobójcze trafienie, a później trafił jeszcze rezerwowy Sebastian Szymański. Niestety, w końcówce przytrafił się polskiej obronie koszmarny błąd. Estonia grając w osłabieniu wykorzystała moment dekoncentracji i Wojciech Szczęsny musiał wyciągać piłkę z siatki. To były jedyny celny strzał gości w wykonaniu Martina Vetkala...
W finale zagramy z Walią, która pokonała Finlandię 4:1. W Cardiff poprzeczka będzie zawieszona zdecydowanie wyżej. Oby w tym spotkaniu strzelecki magazynek odblokował kapitan Robert Lewandowski, który z Estonią próbował kilka razy, ale brakowało mu szczęścia.