Czwartek zaczął się od kłopotów, bo reprezentacja nie wyleciała z Warszawy jak planowano, czyli o 11:30. Wyczarterowany samolot, na pokładzie którego kadra miała udać się do Skopje, nie przyleciał do Warszawy. Okazało się, że maszyna nie wróciła z Londynu, bo tam uległa awarii.
Kadrowicze czekali na informację o nowej godzinie lotu w swoim hotelu na warszawskim Wawrze. Na szybko szukano nowego samolotu i ostatecznie o 12:30 piłkarze pojawili się na Okęciu. Niedługo później nowa maszyna z biało-czerwonymi na pokładzie wystartowała.
Zanim jednak wylecieli do Skopje, musieli trochę poczekać na lotniskowym terminalu. Niektórzy nudę zabijali krążąc po sklepach i salonikach prasowych. Robert Lewandowski (31 l.), jak na kapitana przystało, najpierw cierpliwie rozdawał autografy, a kiedy uszczęśliwił wszystkich kibiców, z zaciekawieniem przeglądał książki i gazety. Naszego asa na krok nie odstępował barczysty ochroniarz. Zakupy zrobił też Arkadiusz Milik (25 l.), który zadowolony opuszczał sklep z reklamówką w rękach.