Praca Tomka w teorii jest prosta. Ma regularnie wrzucać na profile społecznościowe Lewandowskiego posty, by w ten sposób piłkarz komunikował się z fanami (których na Facebooku ma prawie 8 milionów, na Instagramie 5 milionów, Twitterze 421 tysięcy obserwujących, a Weibo (chińska wersja Facebooka i Twittera) - 900 tysięcy). Jednak musi bardzo uważać, bo łatwo tu o błąd. Niedawno głośno było o tym, że na koncie "Lewego" pojawiło się zdjęcie zrobione telefonem nie tego producenta, z którym ma umowę. Do pomyłki przyznał się Zawiślak.
- Błędy pojawią się zawsze. Przy okazji przejścia Roberta z Borussii do Bayernu pomyliłem swoje prywatne konto z profilem Roberta. Polubiłem na Facebooku strony Bayernu, Chelsea, Juventusu i Realu. Można było wywnioskować z tych polubień, czym Robert się interesuje. Dla normalnej osoby to mała rzecz, ale w przypadku takich gwiazd jak Robert może urosnąć do ogromnych rozmiarów - mówi "Super Expressowi" Zawiślak.
To na szczęście wyjątki, bo Lewandowski zaufał koledze, odrzucając jednocześnie bardziej doświadczone firmy zajmujące się obsługą social mediów.
- Osiem lat temu Robert umówił mnie z Czarkiem Kucharskim na rozmowę, tak to się zaczęło. Myślę, że zaufał mi dlatego, że jestem z nim niemal od zawsze. To powoduje, że trochę bezpieczniej się czuje. Na przestrzeni lat udowodniłem Robertowi, że jestem osobą godną zaufania. Nie tylko jako przyjaciel, ale i współpracownik - podkreśla.
Jak w każdej relacji zawodowej, pomiędzy Zawiślakiem i Lewandowskim również pojawiają się zgrzyty.
- Oczywiście, jakieś spory zawsze są. Przecież tutaj dwie osoby dyskutują o jednym profilu. Niedawno wytknął mi na przykład, że napisałem w jego imieniu na Instagramie życzenia urodzinowe dla Wojciecha Szczęsnego, a powinienem również dla Łukasza Fabiańskiego, który obchodzi je tego samego dnia. Robert ma prawo weta, ale jeszcze nigdy z niego nie skorzystał. Zawsze rozmawiamy, i to jest moim zdaniem największa wartość tej współpracy. Mamy to samo spojrzenie na media społecznościowe - zaznacza Zawiślak.
Przyjaciel Roberta Lewandowskiego twierdzi, że przez te wszystkie lata piłkarz w ogóle się nie zmienił.
- Pewnie wiele osób może myśleć, że fakt, iż gra w Bayernie, sprawił, że jest inny. Z mojego punktu widzenia w ogóle się nie zmienił. Jest tym samym chłopakiem, który przyszedł na Varsovię i chciał realizować marzenia. Jedyne, co się zmieniło, to okoliczności, ale tylko na plus. Nadal możemy spędzać czas razem, nie tylko we dwójkę, ale też z przyjaciółmi, którzy na naszej drodze się pojawili. I to pojawili się nie w momencie, kiedy strzelał cztery bramki z Realem - zastrzega.