- Niedawno deklarowałeś, że po sezonie odchodzisz z Manchesteru United. Czy coś się zmieniło?
Tomasz Kuszczak: - Wszystko podtrzymuję, bo chcę występować regularnie w klubie, a z reprezentacją Polski zagrać na EURO 2012. Nie oczekiwałem reakcji ze strony Manchesteru, ale klub jest przygotowany na moje odejście.
- Dostałeś oferty z Aston Villi, Evertonu, West Hamu, Galatasaray Stambuł i Zenitu St. Petersburg. Którą wybierzesz?
- Nad tym czuwa mój agent. Chcę zostać w Anglii, Premier League ma pierwszeństwo.
- Czy Manchester United już zapewnił sobie tytuł?
- Wszystko zmierza w dobrym kierunku, bo ostatnio Arsenal gra pod nas, z 6 punktów zdobył tylko 2. Po remisach z Liverpoolem i Tottenhamem są w dołku.
- Niespodziewanie to Chelsea staje się najgroźniejszym konkurentem Manchesteru.
- Kryzys mają już za sobą, teraz mocno atakują i już są na pozycji wicelidera. To doświadczony zespół, otrzaskany w meczach o stawkę. Mamy przed sobą mecz na wyjeździe z Arsenalem i z Chelsea u siebie. I myślę, że po tym drugim spotkaniu wszystko już będzie jasne: Manchester mistrzem Anglii! A może już w ten weekend wszystko się wyjaśni na naszą korzyść? Rywale przegrywają, my pokonujemy Everton i przewaga wzrasta do 9 punktów, a do końca 4. kolejki.
Przeczytaj koniecznie: Peter Crouch docenił Wojciecha Szczęsnego
- O finał Ligi Mistrzów zagracie z Schalke. Jesteś zaskoczony ich postawą?
- W lidze niemieckiej idzie im różnie, ale w pucharach to inna drużyna. Mam dla nich duży szacunek za to, co już zrobili w tej Lidze Mistrzów. Oglądałem dwumecz z Interem Mediolan. Obrońcy tytułu byli bezradni. Pierwszy mecz gramy w Gelsenkirchen i plan jest prosty: zagrać na zero z tyłu. Bo na Old Trafford poradzimy sobie z każdym.
- Drugi półfinał to starcie Realu z Barceloną. Kto wygra?
- Stawiam na finał Manchester - Barcelona. Chcemy rewanżu za 2009, gdy w Rzymie przegraliśmy 0:2. Z Barceloną można wygrać. Przecież wyeliminowaliśmy ją z półfinału Champions League w 2008 roku.
- Jak spędzisz święta wielkanocne?
- W towarzystwie mojej dziewczyny Eweliny i córeczki Layli. Kupiłem jej ostatnio zamek. Taki dmuchany, jaki spotyka się na placach zabaw dla dzieci. Wybierzemy się ze święconką do polskiego kościoła w Manchesterze, aby z rodakami dzielić ten radosny czas. W niedzielę zjemy śniadanie. Na świątecznym stole nie zabraknie polskich potraw. Może nawet przygotuję pisanki.
- Będzie śmigus-dyngus?
- Trzeba pielęgnować polską tradycję, więc w poniedziałek rano obleję wodą moje kobiety (śmiech). Kolegów z zespołu oszczędzę, bo w Anglii nikt nie zna tego zwyczaju. Gdybym kogoś oblał wodą, to zamiast śmiechu byłyby z tego tylko kłopoty.