„Super Express”: - Na czym będzie polegało piątkowe szkolenie?
Szymon Marciniak: - Porozmawiamy o zmianach w przepisach, które wchodzą od 1 czerwca. Mam klipy, które pokażę zawodnikom. Jest dużo zmian kosmetycznych, które nie wymagają wielkiej koncentracji, ale też kilka bardzo istotnych. Do tej pory kiedy ktoś został faulowany w sytuacji sam na sam z bramkarzem, było pewne, że będzie czerwona kartka. Dziś więcej zależy od interpretacji sędziego. Jeśli arbiter uzna, że był to atak na piłkę, pokaże kartkę żółtą. Dla mnie to duża zmiana. Przez tyle lat wiedziałem, że trzeba pokazać czerwoną kartkę. Teraz trzeba się przestawić, żeby nie zrobić jakiejś gafy. Taki błąd na mistrzostwach Europy byłby niewybaczalny. Szkoda by było, gdyby tyle miesięcy przygotowań poszło na marne tylko dlatego, że czegoś nie przetestowaliśmy.
- Będziecie bardziej restrykcyjni podczas Euro?
- Na pewno bardzo uważni. Byłem ostatnio przez tydzień we Francji na szkoleniu, duży nacisk przykładano do zagrań ręką. Zawodnicy mają się przyzwyczaić, że w pewnych sytuacjach na pewno gwizdniemy rękę. Poza tym dużo rozmawialiśmy o spalonym, a także o sposobie współpracy pomiędzy sędziami. Na długie zastanawianie się nad decyzją nie będzie czasu, bo umówmy się, na Euro raczej szybko będą grać (śmiech).
- Symulanci muszą się strzec?
- Nie będzie przyzwolenia dla symulowania. Tym bardziej, że ostatnio znowu zrobiła się plaga, na przykładzie polskiej ligi również. Tylko miękkie serce nas arbitrów powodowało, że było trochę mniej żółtych kartek. Był moment, 2-3 lata temu, że surowo karano za „symulki”. Podczas Euro do tego wrócimy. Te decyzje niekiedy może będą błędne, to oczywiście ryzyko. Ale czasem lepiej dać jedną żółtą kartkę więcej, a oduczyć kogoś udawania.
- Komisja wskazuje arbitrom konkretnych zawodników, na których trzeba uważać?
- Sędziowie analizują wszystko sami. Tak wyuczyłem się taktyk drużyn, że czasem mogę powiedzieć o nich więcej, niż przedstawiciele drużyn przeciwnych. Myślę, że mam pewną robotę w banku informacji jakiegoś zespołu (śmiech). To są pierwsze mistrzostwa skrojone pod sędziów. Dostaliśmy program „Wyscout”, który daje nam wgląd w każdą drużynę na świecie, nawet z trzeciej ligi albańskiej. Mam tam rozgryzionego każdego zawodnika, wiem jak drużyna zachowuje się w ataku i obronie, kto dostaje najwięcej kartek. Dodatkowo, to będą pierwsze mistrzostwa, podczas których sędziowie będą mieć analityka. On mi powie, że pół roku temu te drużyny grały ze sobą i były jakieś niesnaski pomiędzy piłkarzami.
- Jakie ma pan najbliższe plany?
- 6 czerwca z samego rana ruszam do Francji. Nazajutrz będziemy mieli testy fizyczne, dostaniemy też pierwszą obsadę sędziowską meczów. Informację o tym, że prowadzimy dany mecz, będziemy dostawać na 3-4 dni przed. To fantastyczny moment, ja to przeżyłem na ME U-21 w Czechach w ubiegłym roku. Siedzimy wszyscy w sali, jest duży ekran, pojawia się na nim mecz. Jedni ściskają kciuki, inni obgryzają paznokcie. Pamiętam, jak koledzy sędziowie mówili mi: „Masz mecz otwarcia, „Sajmon”. Już się szykuj”. I faktycznie go dostałem, choć pomyślałem, że fajnie, ale ja wolę finał. No i też go dostałem! Powiedziałem potem do moich współpracowników: „Panowie, jesteśmy pierwszymi, którzy sędziowali i mecz otwarcia, i finał. Nie ma rzeczy niemożliwych!”. Teraz przed Euro powtarzają mi, żebym nie robił sobie dużych nadziei, bo przecież jestem najmłodszym sędzią w grupie. Ale ja przecież prowadziłem ćwierćfinał Ligi Mistrzów, półfinał Ligi Europy. Wiem, że mogę sędziować każdy mecz. Komisja Sędziowska ufa mojej drużynie, nawet mimo niedużego doświadczenia.
- Jest stres? Obawa przed błędami?
- Najważniejszy jest pierwszy mecz. Jak on pójdzie dobrze, to da siłę moim kolegom. To działa jak u piłkarzy, ale z jedną różnicą. Im jak nie pójdzie, zostaje jeszcze drugi i trzeci mecz. A tu po poważnym błędzie można żegnać się z turniejem. Wszyscy pamiętamy słynną rękę Thierry’ego Henry’ego w meczu Francja – Irlandia. Proszę mi uwierzyć, że jeśli, odpukać, popełnię taki błąd, będę mógł już tylko trenować (śmiech). Ja jako lider biorę wszystko na klatę i krytyka idzie na moje konto. Jak się asystent pomyli to nikt nie powie, że kolega taki a taki się pomylił, tylko asystent Marciniaka.