„Super Express”: - A spodziewał się pan awansu, po tak złych eliminacjach w grupie?
Tomasz Kłos: - Było naprawdę ciężko dla piłkarzy, trenera i całego sztabu. Patrząc na to, w jakiej sytuacji Michał Probierz obejmował reprezentację, a także na pierwsze mecze pod jego wodzą w końcówce eliminacji, to nie wyglądało dobrze. Było dużo rotacji, duża niepewność i chyba nie tylko ja, nie wiedziałem co się stanie. Mecz z Estonią jeszcze bardziej zamydlił obraz, bo to był w zasadzie trening. Wczoraj przy średniej klasy drużynie, jaką jest Walia graliśmy kunktatorsko, podobnie jak rywale, bo żadna drużyna nie chciała się odkryć.
- Ale też trzeba umieć wygrać mecz, nie oddając żadnego celnego strzału przez 120 minut.
- Siły rażenia z obu stron nie było, bo Walijczycy strzelili celnie tylko 3 razy. W tym meczu nie chodziło o piękno gry, bo tego chyba na razie nikt się nie spodziewał, szczególnie w tak ważnym meczu. Najważniejszy był awans i przyszedł on w mękach, dzięki dyscyplinie zawodników na boisku. Sprawdziło się powiedzenie, że gdy nie stracisz bramki, to masz dużą szansę, żeby przynajmniej nie przegrać. Przypomniały mi się słowa zmarłego niedawno, niemieckiego piłkarza Andreasa Brehmego, który powiedział mniej więcej coś takiego. A rzuty karne były tą szansą, w której czuliśmy się bardzo dobrze i mieliśmy w bramce Wojtka Szczęsnego. Zawsze uważałem, że w ważnych momentach właśnie ten zawodnik nam pomoże. Może trochę śmiesznie brzmi, ale cała drużyna doprowadziła do kulminacyjnego momentu, żeby Wojtek mógł się wykazać, a przy ostatnim obronionym strzale z karnego doprowadził nas wszystkich do euforii.
- Probierzowi chyba trzeba oddać to, że postawił w kadrze na Jakuba Piotrowskiego i bardzo mało grającego w klubie Nikolę Zalewskiego?
- Michał słynie z niekonwencjonalnych ruchów i akurat przyniosły w tym momencie pozytywny skutek. Mocno postawił na Zalewskiego, a on się odwdzięcza. Przy czym Nicola w meczu z Estonią z racji poziomu rywala, mógł na boisku robić wszystko. Uważam, że z Walijczykami tak nie błyszczał, ale ma bardzo duży potencjał i Michał Probierz to wykorzysta.
Lewandowski nie mógł patrzeć na ostatni rzut karny! Wielkie nerwy, jest reakcja Szczęsnego!
- Piotrowski chyba również, choć jest o 5 lat starszy od Zalewskiego?
- Kuba jest odkryciem, ale szczerze, to wczoraj zrobił takie dwa „zapalniki”, które mogły nas kosztować stratę gola. Jest piłkarzem z potencjałem, ale na jego pozycji na boisku potrzeba więcej odpowiedzialności. Takie nieszanowanie piłki i jej strata, to w pewnym sensie nieszanowanie drużyny, jeśli się popełnia takie błędy. Rozumiem, że jeden raz może to się zdarzyć, ale jeśli się to powtarza, to oznacza zły nawyk, którego trzeba się pozbyć. Ważne jest, żeby piłkarze grali w swoich klubach, a z tym Zalewski i Piotrek Zieliński mają problemy. Piłkarze przez te niecałe trzy miesiące, jakie pozostają do finałów Euro muszą grać w klubach. Muszą mieć praktykę, bo przy rywalach na wysokim poziomie pewnych rzeczy się oszuka.
- Przekonuje pana gra trzema obrońcami, którą preferuje trener Probierz? Zawsze był pan zwolennikiem gry czwórką obrońców.
- Wczoraj graliśmy trzema obrońcami, ale zauważmy, ile obaj wahadłowi – Frankowski i Zalewski – musieli się napracować w defensywie. Czyli to jest również kwestia taktyki na mecz. Uważam, że w meczach z tej klasy rywalami jak Holandia czy Francja ustawienie z trzema obrońcami nie zda egzaminu. Wahadłowi nie będę mogli za dużo grać do przodu, bo im rywale nie pozwolą. Uważam, że w zależności od rywala można zmieniać ustawienie. Można się zastanowić, czy jeśli Jakub Kiwior w Arsenalu gra w ustawieniu z czterema obrońcami, gdzie wykorzystywane są jego atuty, czy nie lepiej przełożyć to na reprezentację. To jest moja subiektywna ocena, ale jeśli trener jest przekonany do trójki obrońców, to będzie tak grał.