- Przez cztery lata reprezentacja Polski to był dla ciebie temat zamknięty. Czy pogodziłeś się z tym, że już w niej nie zagrasz?
- Nigdy nie straciłem nadziei, nigdy nie zwątpiłem. Dlaczego miałbym to zrobić? Sam przecież z kadry nie zrezygnowałem. Pogodziłbym się, gdybym powiedział, że kończę z piłką, powiesił buty na kołku i przybiłbym je gwoździami. Ale ja wciąż żyję, gram dobrze w Sewastopolu i nie mam takich myśli. Gdy wychodzę na mecz to wciąż przechodzą mnie ciarki. A gdy grasz w reprezentacji, z orzełkiem na piersi, to adrenalina jest jeszcze większa. Kadra wciąż mnie nakręca.
- Jaka była twoja reakcja, gdy zadzwonił do ciebie selekcjoner Waldemar Fornalik z informacją, że zamierza powołać na mecze eliminacji MŚ 2014 z Ukrainą i Anglią?
- Telefon trenera bardzo mnie ucieszył, może nawet zaskoczył. Czekałem na ten moment bardzo długo. Jednak nie traktowałem tego w kategoriach żartu, bo przecież 1 kwietnia już dawno za nami. Trener powiedział, że widzi mnie w swojej koncepcji. I to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze.
Przeczytaj również: Ukraina - Polska. Grzegorz Krychowiak: Odegramy się na Ukraińcach
- Dlaczego jednak trener Fornalik przypomniał sobie o tobie dopiero na koniec eliminacji?
- Powołanie przyszło we właściwym momencie. Wcześniej byłem kontuzjowany, blisko rok miałem stracony z powodu urazu kolana. Gdy wróciłem potrzebowałem czasu, aby wrócić do formy. Teraz wszystko z moim zdrowiem jest w porządku, na nic nie narzekam, a z formą również jest OK.
- Jednak nie wszystkim twój powrót do kadry się spodobał. Był reprezentant Polski, a obecnie komentator Wojciech Kowalczyk zażartował z ciebie mówiąc, że codziennie sprawdza e-maila, bo też liczy, że Fornalik wyśle mu nominację do kadry. Zabolały jego słowa?
- Oglądałem program, w którym Wojtek to powiedział. Nie mam mu tego za złe. Każdy ma prawo, aby wyrazić swoje zdanie. Wszystkich nie zadowolę. W każdym razie ja nie mam z tym problemu, że komuś nie odpowiada, że wracam do drużyny narodowej.
- Uważasz, że możesz jeszcze przydać cię kadrze?
- Jak najbardziej! Regularnie gram w Sewastopolu, jestem kapitanem zespołu. Myślisz, że gdybym był słaby, odstawał fizycznie to dalej by mnie tak tu trzymali? Od razu wylądowałbym na ławce, a ja sam spakowałbym manatki i opuścił klub. Tymczasem nic takiego nie mam miejsca. Po sezonie, gdy wywalczyliśmy awans do ukraińskiej ekstraklasy, od razu zaproponowano mi nowy, roczny kontrakt. Tym samym w klubie pokazali, że się ze mną liczę, że mnie cenią.
- Nie czujesz się zatem wypalony?
- Spokojnie, na emeryturę się nie wybieram. U nas w Polsce pokutuje dziwne myślenie. Jeśli piłkarz przekroczy 30-tkę to od razu inaczej się na niego patrzy. Niesłusznie. Zamierzam grać tak długo, jak tylko mój organizm wytrzyma. W Sewastopolu codziennie sprawdzam się na tle młodych chłopaków, których w naszej kadrze nie brakuje. Plecy mnie nie bolą od biegania za nimi (śmiech). Nie widzę, żeby górowali nade mną, żebym od nich odstawał. Nie zabieram im miejsca. Poza tym, jako kapitan, jestem zobowiązany do tego, aby być dla nich przykładem.
- Wydaje się, że trener Fornalik liczy właśnie na twoją znajomość ukraińskiej piłki, doświadczenie i charakter.
- Jestem na Ukrainie już 13 lat. W dzisiejszych czasach tak długi okres w jednej lidze na obczyźnie to rzadkość. Gdy odniosłem kontuzję kolana to wiele osób przepowiadało, że to już mój koniec, że nie zdołam się podnieść, że na pewno nie wrócę do profesjonalnego grania. A jak jeszcze zaczęły pojawiać się powikłania to już mało kto dawał mi jakiekolwiek szanse na powrót. Jedak wtedy powiedziałem sobie, że dam radę, że głupio byłoby tak się żegnać. Już mam taki charakter, że walczę do końca, nawet wtedy, gdy nikt inny nie daje nadziei. Wmawiałem sobie, że jeszcze będę grał. I ten upór został nagrodzony. Silny charakter "Lewego" zwyciężył. Najważniejsze to wyznaczać sobie cele i je realizować.
- Aby awansować do MŚ 2014 musimy pokonać Ukrainę i Anglię. Cud jest możliwy?
- Najważniejszy jest mecz z Ukrainą, bo od niego wszystko zależy. Na tym trzeba się skupić. Skoro Ukraińcy mogli wywieźć trzy punkty z Warszawy, to nas stać, aby zrobić to samo w Charkowie. Wciąż jest szansa na wyjazd do Brazylii i trzeba ją wykorzystać. To jest dobry moment, aby przejść do historii. Przez lata wspominamy 1973 rok i pamiętny remis z Anglią na Wembley, który dał nam promocję do MŚ 1974. Zagrajmy więc tak, aby kiedyś mówiono o obecnym pokoleniu i przywoływano w opowieściach 2013 rok z pamiętnymi meczami z Ukrainą oraz Anglią.
- Z Ukrainą zagramy przy pustych trybunach. To dla nas atut?
- Jak nie ma dopingu to gospodarzom bardzo trudno się gra. Nie przypadkowo się przecież mówi, że fani to 12 zawodnik gospodarzy. Tyle że zarówno Ukraińcy, jak i my jesteśmy pod presją. Oni, bo strata punktów może oddalić ich z mundialu. Z kolei my nie mamy wyjścia: musimy wygrać. Nic innego nas nie interesuje. Nie ma więc sensu rozmawiać o pustych trybunach, pogodzie, czy zastanawiać się jaką piłką będziemy grać. To nieistotne. Piłkarsko mamy dobrą drużynę, która jest w stanie pokonać Ukraińców. Jest wielu młodych chłopaków, u których dostrzegam duży potencjał. Jednak nie będę podawał nazwisk, bo nie chcę żadnego z nich wyróżniać.
- Jak oceniasz potencjał reprezentacji Ukrainy?
- Nie muszę nikogo przekonywać, że Ukraińcy mają dobrą drużynę. Początek eliminacji mieli fatalny, ale od kiedy selekcjonerem został Mychajło Fomenko wszystko wróciło do normy. Nowy trener uporządkował drużynę. Jej atutem jest to, że niemal wszyscy kadrowicze występują w lidze ukraińskiej. To bardzo silna liga. Piłkarze nie muszą nigdzie wyjeżdżać, bo godziwie zarabiają u siebie w kraju. Tym jedynym,. który zarabia zagranicą jest Anatolij Tymoszczuk z Bayernu Monachium.
- Na pozycji defensywnego pomocnika w kadrze występuje Grzegorz Krychowiak. Czy według ciebie w pierwszym składzie drużyny narodowej jest miejsce dla was obu?
- Krychowiak ma pewne miejsce zarówno w Reims, jak i reprezentacji. W obu zespołach jest wiodącą postacią. A czy zagramy razem? To pytanie do selekcjonera. W każdym razie ja nie traktuję go jako konkurenta. Bo w reprezentacji tego nie ma. W reprezentacji wszyscy musimy trzymać się razem. Dobra aura wokół kadry na finiszu eliminacji jest nam teraz bardzo potrzebna.
Zobacz także: Ukraina - Polska. Mychajło Fomienko powołał kadrę na mecz z Polską
- W tym sezonie Sewastopol ponownie występuje w elicie ukraińskiej piłki. Czy jest to silniejsza ekipa niż przed dwoma laty, gdy nie zdołała utrzymać się w ekstraklasie?
- Myślę, że te dwa lata w drugiej lidze dobrze nam zrobiły. Bo weszliśmy do ligi przygotowani organizacyjnie i sportowo. Przed rokiem nie byliśmy gotowi na awans. Myślę, że mielibyśmy duże problemy, aby zachować miejsce w pierwszej lidze. Przez kolejne miesiące nasza młodzież nabrała doświadczenia, a klub poczynił transfery, które sprawiły, że ligę na zapleczu wygraliśmy bez najmniejszych problemów. W ekstraklasie radzimy sobie poprawnie. Nie jesteśmy chłopcami do bicia. Mamy za sobą mecze z czołówką i jestem po nich pełen nadziei. Środek tabeli jest realny. Już nie musimy martwić się, że trzeba będzie tylko bronić się przed spadkiem
- Na co stać kluby z Ukrainy w europejskich pucharach?
- Czekam na sukces Szachtara Donieck, w którym spędziłem tyle lat. Jednak wydaje mi się, że Ligę Mistrzów mogą podbić dopiero za rok lub dwa. Teraz zaszło w tym klubie za wiele zmian. W ogóle to liga ukraińska bardzo się wyrównała. Kiedyś było tak, że Szachtar i Dynamo okładali wszystkich, jak leci i między sobą rozstrzygali, komu przypadnie tytuł mistrza Ukrainy. Teraz temu duetowi po piętach depczą inni. Do elity dołączyły takie klub, jak - Metalist Charków, który jest liderem, Dnipro Dnipropietrowski i Czornomorec Odessa. Wprowadzono także przepis o tym, że w wyjściowym składzie musi grać zawsze czterech Ukraińców. To słuszna koncepcja, bo Ukraińcy to twardzi i nieustępliwi gracze.