"Super Express": - W poprzednim sezonie Reims pokonało w lidze m.in. PSG i Olympique Lyon. Teraz remisujecie 1:1 z liderem AS Monaco. Macie patent na faworytów?
Grzegorz Krychowiak (23 l., Reims): - Wychodzi na to, że coś w tym jest. Gdy przychodzi nam mierzyć się z czołowymi zespołami francuskiej ligi to po każdym takim występie zawsze zbieramy dobre noty. Jesteśmy chwaleni, a spotkania pokazują, że nasz zespół nie jest wcale taki najgorszy.
Zobacz także: Ukraina - Polska. Mecz odbędzie się bez kibiców. FIFA zamknęła stadion!
- Monaco to beniaminek z aspiracjami na tytuł mistrza Francji. Milionerzy z księstwa zawiedli w Reims?
- Nie mówiłbym o rozczarowaniu z ich strony, lecz podkreślał fakt, że to Reims postawiło rywalom wysokie wymagania. Gdyby porównywać budżety obu klubów to Reims przegrałoby zdecydowanie. Mam po tym meczu duży niedosyt, bo naprawdę niewiele zabrakło, abyśmy go wygrali. Monaco może być zadowolone, że wyjechało z punktem. W ogóle to pod koniec października znów się z nimi sprawdzimy. Tym razem zagramy w Pucharze Ligi. Może w tych rozgrywkach będziemy górą.
- Francuskie media uznały, że byłeś piłkarzem numer jeden tego spotkania. W twoim cieniu pozostał największy gwiazdor Monaco, Radamel Falcao.
- Przeciwko nam Kolumbijczyk nie poprawił swojego strzeleckiego dorobku. Mimo tego wciąż prowadzi w klasyfikacji najlepszych snajperów ligi francuskiej. Miałem z nim kilka starć, gdzie musiałem zagrać agresywnie. Ale taki jest futbol, a ja nie zamierzałem mu odpuszczać i ułatwiać zdobywania bramek.
- Masz faworyta w walce o koronę króla strzelców Ligue 1?
- Będzie ciekawie, bo jest wspomniany Falcao, a w PSG są Zlatan Ibrahimović, czyli ubiegłoroczny król oraz nowy nabytek Edison Cavani. W Paryżu na starcie ligi mieli kłopot z Urugwajczykiem. Ale zmienili taktykę, problem się rozwiązał, bo Cavani już strzela gole.
- Czy w tym sezonie Monaco jest na tyle silne, aby zdetronizować aktualnego mistrza Francji Paris Saint Germain?
- Monaco jest liderem, ale w walce o tytuł daję większe szanse PSG. Klub z Paryża dysponuje szeroką kadrą. W każdej chwili może wystawić dwie równorzędne jedenastki. Poza tym ten zespół jest naprawdę silny, co pokazał w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Monaco ma mocarstwowe plany, ale zbyt krótka ławka może przesądzić o ich niepowodzeniu. Jak się nie mylę to w tej chwili skorzystali w lidze tylko z 14 zawodników. Całego sezonu taką liczbą graczy nie da się rozegrać.
Przeczytaj również: Ukraina - Polska. Mychajło Fomienko powołał kadrę na mecz z Polską
- Jakie są możliwości Reims: czy w porównaniu do poprzedniego sezonu dysponujecie silniejszym zespołem?
- W mojej ocenie tak. Po pierwsze: mamy nowych piłkarzy, którzy wzmocnili kadrę. Po drugie: to nasz drugi sezon w ekstraklasie. Jesteśmy więc mądrzejsi o rok. W ubiegłym sezonie do samego końca walczyliśmy o utrzymanie. Teraz nie zamierzamy drżeć do końca o nasz los. Stać nas na więcej niż tylko 14. miejsce.
- Jednak ostatnio Reims zanotowało serię pięciu remisów z rzędu. Poza tym waszym mankamentem jest mała liczba strzelanych goli. Jak sobie z tym zamierzacie poradzić?
- Zgoda: remisy to za mało, potrzebujemy zwycięstw. Jesteśmy chwaleni za dobrą grę w defensywie, bo tracimy mało goli. Mamy jedną z najlepszych pod tym względem defensywę w całej lidze francuskiej. Daliśmy sobie strzelić pięć goli, z czego w czterech spotkaniach zachowaliśmy czyste konto. O jednego gola mniej niż my stracili tylko ligowi potentaci, czyli Monaco, PSG i Lille. Na tym polu jest więc dobrze. Jak poprawimy skuteczność to przyjdą też zwycięstwa. Wierzę, że worek z bramkami rozwiąże się już przeciwko Valenciennes.
- Zbierasz dobre recenzje we Francji co cieszy selekcjonera reprezentacji Polski Waldemara Fornalika w obliczu finiszu eliminacji MŚ 2014. Będzie cud w Charkowie i w Londynie, czyli dwa zwycięstwa nad Ukrainą i Anglią?
- Najważniejszy jest mecz z Ukrainą, bo on przedłuża nasze szanse. Trzeba go wygrać i tym samym zrehabilitować się za wiosenną porażkę w Warszawie. Ta przegrana bardzo nas zabolała. To był koszmarny wieczór. Zwycięstwo nad Ukrainą sprawi, że na Wembley wciąż będziemy mieli o co grać, a awans na mundial w Brazylii będzie leżał w naszych rękach.