„Super Express”: - Belgowie po mundialu zatrudnili 37-letniego Domenico Tedesco. U nas na jego ofertę nie spojrzano, jest za to u steru kadry starszy o trzy dekady Fernando Santos. Co – pana zdaniem – o tym zdecydowało?
Włodzimierz Lubański: - Tylko Cezary Kulesza to wie. Na pewno trenerskie CV Fernando Santos ma świetne.
- W pana ocenie wykorzystał w pełni potencjał znakomitego pokolenia portugalskich piłkarzy?
- Materiał ludzki miał świetny, to prawda. I Portugalczycy – już pomijając mistrzostwo Europy - cały czas byli w czołówce światowego futbolu. W Polsce na wyniki przez nich osiągane pewnie nikt by nie narzekał.
- To prawda. Ale czy po wszystkich sukcesach odniesionych z Portugalczykami Santos znajdzie jeszcze energię na pracę u podstaw w Polsce?
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Właśnie dzięki doświadczeniu, jakie ma, każde kolejne wyzwanie jawi mu się czymś ciekawym, wartym zaangażowania. Jestem pewien, że i to polskie potraktuje bardzo poważnie. A czy odniesie sukces? To się okaże. Cele i metody prowadzenia zespołu można mieć najlepsze, ale trzeba jednak znaleźć wspólny język z podopiecznymi, by chcieli – i potrafili – zrealizować owe cele na murawie.
- Jak pan odczytuje wizytę selekcjonera u Roberta Lewandowskiego?
- Jeśli zrobił to dlatego, że Robert nosi opaskę, to w porządku – czasem trzeba porozmawiać w cztery oczy z kapitanem. Ale jeśli chodziło o to, by pokazać, że Lewy jest najważniejszy... No nie wiem; dla mnie najważniejszy jest zespół, a nie jednostki. A trener jest dla wszystkich.
- Będzie rewolucja w kadrze?
- Nie potrafię tego przewidzieć. Fernando Santos zaczął od wizyt na polskich stadionach, ponoć był zaskoczony poziomem polskiej ekstraklasy... Ale to jeszcze nie przesądza kwestii, czy w gronie powołanych znajdzie się większa niż dotąd liczba ligowców. Jestem natomiast przekonany, że nie zrezygnuje z żadnego z dotychczasowych piłkarzy tylko z powodu wieku – o ile będą najlepsi na swych pozycjach.
- Jakub Kiwior i Bartosz Bereszyński siedzą w nowych klubach na ławie, Kamil Glik poddł się operacji, Matty Cash stracił miejsce w wyjściowym składzie. Rozsypała nam się mundialowa defensywa...
- Tak. To duży znak zapytania, bo trudno zweryfikować formę zawodnika siedzącego na ławie. Ale nie skreślałbym ich z powodu roli rezerwowych w klubie. Kluczowe będą informacje zwrotne, jakie otrzyma selekcjoner od samych zainteresowanych. Jak pracują, z jaką intensywnością itp. No i ustawienie reprezentacji, jakim będzie chciał grać.
- Ano właśnie. Jak będzie wyglądać taktyczna pieczęć Santosa na kadrze?
- Nie potrafię powiedzieć. Spodziewam się... dobrej gry i dobrych wyników. Oby był skuteczny w swej pracy.
- Żeby był skuteczny, musi być – sam pan to powiedział – wspólny język na linii trener – zawodnicy. Będzie?
- Wspólny język w przenośni, ale i dosłownie. Ważne, żeby jego przekaz był dla piłkarzy zrozumiały. Zapewne będzie korzystać z tłumacza, co... powoduje czasem nieco inny odbiór, niż słowa bezpośrednio usłyszane od trenera. Z drugiej strony - język piłkarski jest uniwersalny, podczas treningu i meczu wystarczy czasem gest, by skorygować ustawienie czy zachowanie drużyny lub zawodnika.
- Tym niemniej Fernando Santos powinien – pana zdaniem – nauczyć się polskiego?
- Jestem przekonany, że prędzej niż później – a raczej prędzej - będzie chciał do zawodników przynajmniej parę słów po polsku powiedzieć. Myślę, że na przedmeczowe odprawy przygotuje sobie – choćby krótki – przekaz w naszym języku.