Sprawa kontaktów Czesława Michniewicza z Ryszardem F., bliżej znanym jako „Fryzjer”, wróciła jak boomerang. Szum medialny dotarł aż do Meksyku, gdzie o relacjach selekcjonera kadry z szefem piłkarskiej mafii napisał tamtejszy dziennik „Marca Claro”. „Skandale wokół trenera Polaków Czesława Michniewicza: Ustawianie meczów i jego powiązania z szefem piłkarskiej mafii” – zatytułowali artykuł meksykańscy dziennikarze, starając się opisać całą historię Michniewicza i… „El Barbero”, bo tak w Meksyku mówi się na fryzjerów. Choć hiszpański alias Ryszarda F. nadaje całej kwestii klimatu serialu kryminalnego, to sprawa niestety jest prawdziwa i zyskała nowe życie za sprawą artykułu Szymona Jadczaka w serwisie Wirtualna Polska. „Marca Claro” prześwietliła całą dotychczasową karierę Michniewicza, a polską ławkę trenerską na mundialu w Katarze nazwała „gorącą od kontrowersji”. Powód zainteresowania ze strony meksykańskiej jest prosty, już 22 listopada Polacy zagrają z Meksykiem pierwszy mecz fazy grupowej MŚ w Katarze.
Meksykanie piszą o Michniewiczu i „El Barbero”, w Internecie huczy
Wspomniany wcześniej artykuł Szymona Jadczaka nie został pozostawiony przez Michniewicza bez odpowiedzi, bowiem selekcjoner pozwał dziennikarza Wirtualnej Polski o zniesławienie. W sprawie jest wiele smaczków, jak choćby to, że przedstawicielem Michniewicza ma być adwokat... Ryszarda F.! Nie uchroniło to jednak Michniewicza przed tym, że cała sprawa jest już opisywana na świecie. Historię tę swoim czytelnikom przybliża m.in. meksykańska „Marca Claro”, która Ryszarda F. nazwała „Piłkarskim Bossem” i dosłownie tłumaczy jego pseudonim jako „El Barbero”.
Polski Internet szybko podłapał „nowy” pseudonim szefa piłkarskiej mafii i wysypały się żarty na ten temat. W dużej części jednak jest to gorzki śmiech, bo jak dobrze wskazuje Maciej Iwański z TVP Sport, afera z Michniewiczem zostanie wykorzystana najpewniej do ataków na polską reprezentację. – „El Barbero”, „Capo del futbol”… Ech, wiadomo już co się będzie pisało i mówiło do MŚ na świecie o naszej kadrze. I to się tylko nasili, bo łatwo nas tak destabilizować, więc ton narracji jest już przesądzony. Szkoda – napisał Iwański.