"Super Express": - Jak trzeba zagrać z Węgrami, by wygrać i awansować?
Leszek Laszkiewicz: - Węgrzy to solidna drużyna. Musimy na lodzie zostawić serce, walczyć, przepychać się i nawet na moment nie odpuszczać. To będzie wojna, ale my przed nikim nie pękamy.
- Jako jedyni na mistrzostwach w Krakowie postawiliście się Kazachom (2:3), którzy wszystkich lali bezlitośnie.
- Na pewno nas nie rozstrzelali, nie wjeżdżali z krążkiem do bramki. Szkoda tej porażki, ale dobry występ przeciwko stuprocentowym faworytom dodał nam jeszcze więcej wiary w siebie. Wykorzystamy ją przeciwko Węgrom.
Polska - Węgry. Adam Bagiński: Przyjdźcie nam kibicować. Jesteśmy tego warci [WIDEO]
- Przed mundialem zapowiedział pan, że to ostatni turniej reprezentacyjny z pana udziałem. Gdy wywalczycie awans do elity, nie zmieni pan zdania?
- Nie ma takiej możliwości! Od 20 lat żyję ciągle na walizkach. Obiecałem żonie, że w sobotę pożegnam się z kadrą. Chcę zrobić to z przytupem, wprowadzając zespół na salony.
- Jak będą wyglądały ostatnie chwile przed meczem z Węgrami?
- W szatni krótka mobilizacja i odprawa trenera Jacka Płachty. Potem tradycyjnie wyjadę na lód lewą łyżwą, bo to przynosi mi szczęście. A dalej, to niech już Bóg prowadzi. Oby do zwycięstwa!