Vancouver 2010: Przyroda wyrównuje szanse Justyny

2010-02-12 11:22

Z pierwszego treningu na trasie 10 km klas. Justyna Kowalczyk wracała smutna. Czuła się jak himalaistka, które zaproponowano spacer po Beskidzie, ścieżkami wysypanymi szutrem. Czy na pętli tak łatwej, że nie jest w stanie podnieść jej tętna można się serio ścigać?

To przygnębienie trwało do momentu w którym w Whistler zaczął sypać śnieg. Kiedy z nieba leci puch  wysiłek narciarki rośnie niemal dwukrotnie, zaczyna liczyć się technika, siła i – bardzo ważne – dobre posmarowanie nart.

Sprawdź kalendarz igrzysk: kiedy startują Polacy

Teraz  niemal wszystko zależy od  dwu testerów sprzętu, Rafała Węgrzyna i Mateusza Nuciaka, a oni już z 70 par „fischerów” wybrali kilkanaście i zaczęli je przymierzać do gatunku miejscowego śniegu. Wiadomo też, że na sam koniec ich robotę sprawdzi Aleksander Wierietielny.

10 km dow., to marnie wybrany początek dla Justyny, która wolałaby inne konkurencje. Ale taki układ olimpijskiego programu ma też poważny walor  - jeśli „dziesiątka” jej wyjdzie, już nic nie zatrzyma „tajfunu Justyna” do końca igrzysk.
Tylko żeby ten śnieg nie przestawał, przynajmniej do poniedziałku...

Najnowsze