Dzisiejsze złote medale w 200 metrów stylem motylkowym i sztafecie 4x200 metró stylem dowolnym, oba zdobyte z rekordem świata, sprawiły, że w tabeli wszechczasów przeskoczył takie legendy jak Paavo Nurmiego, Carla Lewisa, Larysa Latynina i swojego idola Marka Spitza. Na tegorocznych igrzyskach ma jeszcze do pobicia rekord siedmiu złotych medali tego ostatniego. Pewnie mu się uda, bo na horyzoncie nie widać nikogo, kto miałby zatrzymać idola milionów Amerykanów.
Phelps był dziś wniebowzięty po zwycięstwie w sztafecie. Czuł się wręcz zawstydzony, że został najlepszym olimpijczykiem w historii. - Brak mi słów. Jestem najbardziej utytułowanym olimpijczykiem. To brzmi dziwnie - powiedział Phelps.
- Słuchanie hymnu narodowego ze złotym krążkiem na szyi nigdy mi się nie znudzi choćbym miał wygrać jeszcze kilkanaście złotych medali - dodał Amerykanin.
Dlaczego Phelps jest tak genialnym pływakiem? Mało kto wie, że MP (jak nazywają go najbliżsi) używa pewnego "dopingu". Cierpi na ADHD (nadpobudliwość ruchową), którą wykryto u niego w wieku siedmiu lat. Zaczął pływać po to, by rozładować nadmiar energii. I robi to świetnie.
Phelps nie jest ideałem. W listopadzie 2004 roku zatrzymano go za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Został skazany na 18 miesięcy dozoru policyjnego, musiał zapłacić 250 dolarów kary i rozmawiać z uczniami o niebezpieczeństwach picia alkoholu. Takie wybryki Phelps ma za sobą. Teraz skupia się w pełni na tym, co robi najlepiej - biciu rekordów i zdobywaniu złotych medali.