Norweżka była górą, ale nie ma już najmniejszych szans dogonić Polki w klasyfikacji generalnej, podobnie jak trzecia w PŚ Finka Saarinen, tracąca do Kowalczyk prawie 800 pkt. To więcej niż jest do zdobycia w pozostałych siedmiu pucharowych startach. Przypomnijmy, że druga w PŚ Słowenka Majdić, która ma jeszcze matematyczne szanse dopaść Justynę, wycofała się z powodu kontuzji (w Vancouver połamała żebra).
- To był dla mnie bardzo dobry bieg - komentowała polska biegaczka start w Falun. - Finiszując na drugim miejscu zapewniłam sobie triumf w klasyfikacji generalnej, ale to nie znaczy, że nie pozostały do wywalczenia inne cele - dodała Kowalczyk, która zapewniła sobie również jedną z dwóch małych Kryształowych Kul - za dystanse. Powinna poza tym bez większego trudu wygrać też klasyfikację sprintu.
Patrz też: Ukradli Małyszowi wiązania!
Justyna, tak jak się należało spodziewać, stoczyła w Lahti walkę z Bjoergen i jej rodaczką Therese Johaug (23 l.), które na zmianę męczyły polską rywalkę na trasie. Z Johaug Justyna sobie poradziła bez większego trudu, ale silnej jak tur Bjoergen nie dała w końcówce rady. Kowalczyk i tak zdobyła 100 pkt (tyle co za 1. miejsce), bo do 80 za drugą lokatę doszło 20 pkt bonusowych, wywalczonych na trasie (premie).
Trzykrotna medalistka z Vancouver nie zamierza zwalniać tempa w pozostałych startach. - We wszystkich zawodach biegałam na pełnym gazie i tak będzie do końca Pucharu Świata - zapowiada Kowalczyk. - W tym sezonie wszystko wyszło perfekcyjnie, dzięki cięż-kiemu, ale skutecznemu letniemu treningowi. Wciąż czuję olbrzymią motywację, zwłaszcza że za rok kolejne wielkie wyzwanie, mistrzostwa świata w Oslo - mówi Justyna.