Dlatego tylko ciężki idiota może pytać: srebrny jest sukcesem? A dlaczego nie złoty? To kanadyjskie srebro Adama jest dziesięć razy cenniejsze niż tamto z Salt Lake. Bo wtedy był faworytem i został przeskoczony, a teraz to on wyłonił się z tłumu średniaków i przeskoczył – właśnie teraz, na igrzyskach - całe stado teoretycznie mocniejszych. To jest „numer” jaki potrafi wykonać tylko WIELKI MISTRZ.
Taki jak Małysz i taki jak Simon Ammann, którego umiejętność mobilizacji przed igrzyskami jest czymś nieprawdopodobnym i unikalnym. Stado „ugotowanych” we własnym zdenerwowaniu, zawiedzionych i sfrustrowanych Austriaków, Finów, Norwegów i Niemców – może im tylko zazdrościć.
Tomasz Bielecki
Vancouver: Dwaj mistrzowie
Parę dni temu napisałem, że szanse Adama Małysza na medal w Vancouver oceniam na 5%. I wcale nie jest mi głupio, bo takie były. Przypomnijmy sobie, Małysz po raz ostatni wygrał w roku 2007. W tym sezonie do najlepszych (Schlierenzauer, Morgenstern, Ammann) tracił w każdym skoku po 2-10 m. W plejadzie skoczków PŚ stał w drugim szeregu – to są fakty.