60 tys. widzów, 82 flagi, 16 dni sportowego święta. Igrzyska Olimpijskie Vancouver ruszyły z pompą. Organizatorzy pilnie strzegli tajemnicy, ale drobne przecieki dotyczące samej ceremonii okazały sie prawdziwe.
Zostań z nami: Śledź na bieżąco witrynę SE.pl/Vancouver-2010!
Ogień wzniecony tradycyjnie w starożytnej Olimpii i wędrujący przez ostatnie kilka tygodni po całej Kanadzie wniósł do hali poruszający się na wózku inwalidzkim paraolimpijczyk Rick Hansen, a z jego rąk trafił do gwiazd kanadyjskiego sportu: panczenistki Catriony LeMay Doan, narciarki alpejskiej Nancy Greene, koszykarza Steve'a Nasha i hokeisty Wayne'a Gretzky'ego.
Przygotowano dwa znicze. Ten w hali, w formie splecionych czterech indiańskich totemów, zapalili jednocześnie Greene, Nash i Gretzky. Stały znicz, który będzie płonąć przez 16 dni igrzysk, przed halą rozbłysnął z pochodni tego ostatniego.
Coć dla oka...
Pokazy artystyczne to nieodłączna część każdego "otwarcia". Co przygotowali organizatorzy z Vancouver?
Lodowa góra na środku sceny, tańczący przy lodowych totemach Indianie, później łodzie canoe i pływające po hali wieloryby. Z nieba spadł śnieg, a następnie klonowe liście. Na koniec oczywiście gwiazdy: Brian Adams, Nelly Furtado i Garou.
Sprawdź kalendarz igrzysk: Vancouver 2010: kiedy startują Polacy
Kanada po raz drugi gości zimowe igrzyska. Poprzednie odbyły się w Calgary w 1988 roku. Letnią olimpiadę zorganizował Montreal w 1976 roku.