Biało-Czerwoni w poniedziałkowy wieczór wylądowali w Warszawie po 20-godzinnej podróży z Chin i widać po nich było, że nie tylko męczące loty, ale i całe ostatnie pięć miesięcy harówki w drużynie narodowej mocno dały im się we znaki. Okrutnie wymęczeni, wreszcie mogą wrócić do domów, ale radość z możliwości odpoczynku będzie krótka. Za niespełna dwa tygodnie zaczyna się równie wyczerpujący sezon ligowy. Czy umordowani kadrowicze mogą liczyć na specjalne względy? Nie jest za różowo...
Dostał tydzień urlopu
– Mamy tydzień urlopu przed ligą, ale nie będę leżał wyłącznie brzuchem do góry, to będzie także aktywny wypoczynek. Chociaż pierwsze trzy dni poświęcę na wyspanie się i przestawienie z chińskiego czasu. Muszę znaleźć czas na trochę aktywności, bo gdybym teraz tydzień przeleżał w łóżku, to potem potrzebowałbym kolejnych trzech, żeby się rozkręcić – zdradza Śliwka, który podczas kwalifikacji olimpijskich w Chinach pełnił funkcję kapitana zespołu, a rozegrał w lidze i kadrze najwięcej meczów ze wszystkich kadrowiczów – ponad 70.
– Fizycznie o dziwo czuję się całkiem znośnie, a przede wszystkim nie mam kontuzji i to jest coś, z czego się najbardziej cieszę – podkreśla Śliwka. – Dzięki rotacjom w składzie kadry i klubie było trochę możliwości odpoczynku. Większość z nas zagrała jednak bardzo dużo spotkań w tym sezonie. Jeśli chodzi o liczbę meczów w nogach, to mam nadzieję, że taki sezon się już nie zdarzy, bo nie wiem, ile jeszcze takich sezonów moje ciało będzie w stanie znieść. To było prawie tyle meczów, co w sezonie zasadniczym NBA – śmieje się przyjmujący Zaksy, prywatnie wielki kibic zawodowej koszykówki zza oceanu. – Tyle że tam po zakończeniu rozgrywek jest tzw. offseason i kilka miesięcy, by podreperować zdrowie. A my za dwa tygodnie zaczynamy sezon ligowy... Ta karuzela nie przestaje się kręcić – wzdycha Śliwka.
Z kim polscy siatkarze zagrają na igrzyskach olimpijskich? Grupa śmierci czy marzeń? [ANALIZA]
Jak więc można ulżyć siatkarzom w międzynarodowym kalendarzu imprez? – Rozwiązania, by ograniczyć kalendarz FIVB, są powoli wdrażane – wyjaśnia nasz siatkarz. – Kwalifikacji olimpijskich w takiej formie jak teraz nie będzie. Będą imprezy mistrzowskie, które zadecydują o awansie, nie będzie dodatkowych turniejów, liczba meczów zostanie nieco obcięta. A każde spotkanie mniej to mniejsza szansa dla nas na odniesienie kontuzji – zauważa Śliwka.
Polacy wyraźnie grali na oparach w chińskich turnieju kwalifikacyjnym, ale zdołali wyrywać kolejne wygrane i zakończyli zmagania bez porażki. Niektórym innym faworyzowanym zespołom to się nie udawało, także dlatego, że nie mają takich rezerw, jakimi dysponuje selekcjoner Nikola Grbić.
– Głębią składu wygraliśmy całe to lato, ale nie da się być przez pięć miesięcy w wysokiej formie. Zmęczenie psychiczne i fizyczne robi swoje i wychodzi w meczach. Niektóre reprezentacje były bardzo blisko pokonania nas. Po awansie na igrzyska poczuliśmy dużą ulgę. Ciężko było wyrwać te wygrane. Trzy mecze zapadną nam szczególnie w pamięci z tego roku: finał Ligi Narodów, finał mistrzostw Europy i spotkanie z Holandią, które dało kwalifikację olimpijską – podsumowuje Śliwka.