Fatalny bilans Norwida Częstochowa
Statystyka z kolejnych miesięcy nie jest już bowiem tak pozytywna. Z 13 następnych spotkań Norwid wygrał zaledwie 4. Ten spadek mocy wyraźnie zazębia się czasowo z nieobecnością kontuzjowanego przez ponad dwa miesiące rozgrywającego numer jeden, Quinna Isaacsona. Z drugiej strony, przez wiele tygodni udawało się mimo to Norwidowi okupować znakomitą, 6. lokatę w PlusLidze. Jednak ostatnio widać głębszy kryzys, bo przecież amerykański prowadzący grę już wrócił i niewiele to zmieniło. Po porażce 0:3 w ostatniej kolejce z Projektem Warszawa częstochowski zespół zapisał na koncie 4 przegrane z rzędu i 5 w ostatnich 6 meczach.
W efekcie Norwid spadł na 8. pozycję w tabeli, czyli ostatnią premiowaną play-off. A konkurencja goni i wydaje się, że zespoły z Olsztyna i Suwałk wciąż mogą wyrzucić częstochowską drużynę z ósemki.
Co się stało z Norwidem? Słabość widać przede wszystkim, gdy patrzy się na poczynania gwiazdy zespołu, Patrika Indry. Czeski atakujący był w pierwszej połowie rozgrywek objawieniem, zdecydowanie najlepszym bombardierem PlusLigi. Fachowcy rozpływali się nad nim, trafiał praktycznie do każdej drużyny rundy, jaką tworzono na półmetku walki o tytuł.
– Indra wszedł do PlusLigi nie tylko z drzwiami, ale i z futryną – powiedział „SE” Piotr Gruszka, kiedyś gwiazda kadry, dzisiaj komentator telewizyjny. – Robił największe wrażenie. Zupełnie nowa postać, sam nie wiedział jak to się skończy po przyjściu do Polski. Nie brakowało opinii, że zagra sobie dobrze przez chwilę, a potem będzie mu coraz trudniej. Wielu zagranicznych zawodników przeżyło trudne chwile po przyjściu do PlusLigi, ale to Czecha nie dotyczyło. I dodatkowy sukces jest taki, że przy tym zwariowanym rynku udało się go utrzymać w Częstochowie na kolejny sezon – podsumował Gruszka i podobnego zdania była większość obserwatorów.
Pytanie brzmi, czy Czech zostawi za plecami gorszy moment oraz wróci do regularności i pewności siebie, z której go znaliśmy do tej pory. Bez tego Norwid może wylecieć z czołowej ósemki i piękny sen się skończy. Bo o tym, że ostatnio gra słabiej, Indra mówi szczerze sam.
Kolejne wyróżnienie dla Wilfredo Leona. Nie mogło być wątpliwości, musiał to wygrać
– W kilku ostatnich meczach to nie jestem ja – przyznał czeski atakujący po przegranej z Projektem. – Ciężko mi nawet znaleźć właściwe słowa. Nie wiem co się stało, pracujemy na treningu, mam nadzieję, że będzie lepiej we środę (ćwierćfinał PP z Bogdanką – red.). Musimy się przygotować fizycznie i mentalnie, i walczyć. Dla nas każdy mecz dla nas jest bardzo ważny, trzeba zrobić maksimum. Niestety, teraz jesteśmy w trudnej sytuacji i porażki jej nie ułatwiają, trzeba popracować więcej. Jakoś tak jest w ostatnich kilku meczach, że dobrze zaczniemy, ale potem w końcówce zawsze popełnimy jeden-dwa błędy więcej niż przeciwnik. To się nie może nam zdarzać, musimy poszukać innych opcji – dodał Indra.