Siatkówka, Marcin Janusz, ME 2023

i

Autor: CEV Marcin Janusz

Korespondencja Super Expressu z Rzymu

I to się nazywa ambicja! „Srebro będzie dla mnie porażką” – mówi polski siatkarz przed walką o mistrzostwo Europy

2023-09-16 12:16

To będzie starcie największych gigantów w dzisiejszej siatkówce: mistrzów świata i Europy oraz wicemistrzów świata i triumfatorów Ligi Narodów 2023. Nikt nie ma takiego potencjału jak reprezentacje Polski i Włoch, które w sobotę 16 września o 21.00 w Rzymie stają naprzeciwko siebie w wielkim finale mistrzostw Europy. – Nie mamy dość, chcemy zagrać jeszcze jedno dobre spotkanie i je wygrać – mówi Marcin Janusz, rozgrywający drużyny narodowej.

Polacy trafią do kilkunastotysięcznego kotła w hali PalaLottomatica, pamiętającej co prawda igrzyska w Rzymie w 1960 roku, ale od tego czasu odnawianej i spełniającej standardy nowoczesności. Kiedy jednak tyle włoskich gardeł śpiewa hymn lub krzyczy po udanej akcji, to ta arena trzęsie się cała w posadach i można ogłuchnąć. Naszych siatkarzy to nie deprymuje.

Mecz, na który się czekało od dziecka

– Jesteśmy na tyle doświadczoną drużyną, że takie rzeczy jak hala przeciwko nam, niepomagający sędzia czy rywale, którzy nas prowokują pod siatką, pomagają nam wznieść się na jeszcze wyższy poziom emocjonalny i przy tym potrafimy zachować dobrą jakość siatkarską – przekonuje Marcin Janusz. – Będzie gorąco i nerwowo, ale wierzę, że to nam tylko pomoże i pokażemy przeciwnikom, że nawet na ich terenie jesteśmy w stanie zwyciężyć. To są najważniejsze mecze, takie, na które się czekało, odkąd się było dzieckiem. Nie mamy dość, chcemy zagrać jeszcze jedno dobre spotkanie i je wygrać.

Aleksander Śliwka mówi, co będzie ważne przeciwko Włochom w finale ME siatkarzy

Polscy siatkarze czekali na grę w finale ME 14 lat. W 2009 w Izmirze triumfowała ekipa prowadzona przez Argentyńczyka Daniela Catellaniego, co wtedy uznano za wielką niespodziankę. Z tamtego składu pozostał w kadrze jedynie Bartosz Kurek. Jego jednak w finale w Rzymie nie zobaczymy. Po odnowieniu się urazu biodra nasz atakujący zakończył udział w mistrzostwach.

Janusz oglądał finał w 2009 roku, ale w innej roli. – Na pewno oglądałem ten mecz, ale wtedy bardziej z pozycji emocjonującego się tym kibica. Teraz siatkówkę oglądam głównie pod kątem taktycznym i nie potrafię się już tak bardzo tym ekscytować. Pamiętam ogromne emocje i olbrzymią radość – przypomina sobie nasz rozgrywający.

Siatkarze dostali kilka godzin wolnego po półfinale ME, jak je spędzą w Rzymie? Tomasz Fornal uchyla rąbka tajemnicy

Rok temu musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę, gdy Italia triumfowała w naszym kultowym Spodku w finale MŚ, pokonując ludzi Grbicia 3:1. Nadarza się okazja do zrobienia takiego samego psikusa gospodarzowi tegorocznego turnieju.

– Mamy ochotę się zrewanżować Włochom za mistrzostwa świata, ale z drugiej strony praktycznie każdemu rywalowi za coś można by się rewanżować, na przykład Francji za ćwierćfinał igrzysk olimpijskich albo Słowenii za poprzednie przegrane – zauważa Janusz. – Rzeczy dziejące się dookoła siatkówki chcemy zostawić z boku i skupić się na naszej dobrej, kompletnej grze. Nie potrzebujemy nie wiadomo jakich dodatkowych motywacji, bo mamy je w sobie – zapewnia rozgrywający Zaksy, który w półfinale ze Słowenią (3:1) miał przyjemność „obsługiwać” będącego w wybornej dyspozycji w ataku Wilfredo Leona.

Mocna zapowiedź Wilfredo Leona przed finałem ME: Chcę pobić rekord świata

Włosi boją się Leona

To jego Włosi boją się najbardziej przed finałem. Kogo jak kogo, ale Leona w Italii znają doskonale i mieli okazję podziwiać wiele spektakularnych meczów przyjmującego Perugii. Wszystkie siły rzucą więc na wyeliminowanie tej naszej broni – zapewne ostrzeliwując go od samego początku atomowymi serwisami.

Wilfredo Leon wreszcie zagrał tak jak tego chciał Nikola Grbić. Siatkarz usłyszał piękne słowa od trenera

Przyjęcie jak wiadomo to pięta achillesowa polskiego Kubańczyka i jeśli zespół po przeciwnej stronie umie to wykorzystać – jak Serbia w ćwierćfinale, to zmusi Grbicia do dokonania zmiany i zdjęcia naszego gwiazdora z parkietu. .

– To, że Wilfredo zagrał świetne spotkanie, mnie w ogóle nie dziwi, nieswojo się czuję oceniając gracza tej klasy, a to, że miał wcześniej słabsze mecze, o niczym jeszcze nie świadczy – komentuje Marcin Janusz. – Jesteśmy na tyle mocną drużyną, że potrafimy wracać do dobrej gry. A co do mojej komunikacji na boisku z Leonem, to każdy zawodnik ma inną specyfikę, ale z nim nie ma większego problemu, to bardzo fizyczny siatkarz, choć potrafiący też pokazać kilka sztuczek. Z reguły myślę o tym, żeby mu nie zaniżyć piłki, wtedy on może pokazać potencjał – tłumaczy rozgrywający reprezentacji Polski.

Chcę wygrać to złoto

Janusza z Leonem łączy jeszcze jedno: obaj nie będą zadowoleni ze srebrnego medalu. Interesuje ich tylko złoto.

Huber wyjaśnia swoje zachowanie po półfinale ME. „Szukałem zaczepki z sędzią”

– Skoro już awansowaliśmy do finału, to myślę, że srebro byłoby porażką – podkreśla Janusz. – Przed turniejem uważałem, że celem jest medal i wszystko poniżej byłoby traktowane jako niepowodzenie. Jestem głodny, chcę wygrać to złoto, zdaję sobie sprawę, że mamy tyle jakości, by tego dokonać. Nie jesteśmy skazani na porażkę przeciwko świetnie grającym Włochom. Mamy argumenty. My jesteśmy lepszym zespołem niż rok temu, choć oni też.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze