Nasz zespół chciał sobie zapewnić komfortowe pierwsze miejsce, dające potencjalnie łatwiejszą drogę do półfinału, z kolei przeciwnicy nie grali w praktyce o nic, bo awansowali do 1/8 finału z 3. pozycji i nie mogli już tej lokaty zmienić bez względu na wynik. – Ukraińcy potrafią grać w siatkówkę, to nie jest byle jaki zespół i nie ma znaczenia miejsce, jakie zajmują w grupie. My musimy ich traktować poważnie – mówił przed meczem z Wilfredo Leon, choć była to czysta kurtuazja. Bardzo szybko zarysowała się przewaga Biało-Czerwonych w pierwszym secie. Nasi rządzili w polu serwisowym. Ukraińcy nie „czytali” kompletnie rozegrania Fabiana Drzyzgi. Efekt: 88 procent (!) skuteczności ataku i szybko rosnąca przewaga: 12:7, 14:8, 16:9, 17:9, 21:12. Nie mieliśmy żadnego momentu słabości. W nieco bardziej wyrównanej drugiej partii o przewadze gospodarzy decydowała gra blokiem i asy serwisowe Piotra Nowakowskiego i Wilfredo Leona. Rywal nie był też w stanie na siatce zatrzymać naszych środkowych. Ostatnia odsłona była już czystą formalnością.
– Myślę, że szczyt formy szykowaliśmy w innym momencie tego sezonu – przyznał po meczu Bartosz Kurek, atakujący numer jeden kadry. – Trochę nie wyszło. Teraz cieszymy się grą, gramy dla kibiców, naszych rodzin, które dużo poświęciły, byśmy mogli spełniać marzenia.
Semeniuk pracował w supermarkecie i sprzedawał kosiarki. Wtedy zajął się siatkówką
Po pytaniu ile procent reprezentacji Polski jest teraz w reprezentacji Kurek dłużej się zastanowił, a w końcu rozbawiony wypalił: – Uwielbiam takie pytania... Mam nadzieję, że to jest mocny alkohol, a nie jakiś słaby drineczek... Dajemy z siebie maksa, sto procent, tyle ile mamy, czasem to wygląda lepiej, czasem gorzej. Ale na razie idziemy do przodu – podkreślił przed sobotnią walką w 1/8 finału (przeciwnikiem mistrzów świata będzie Finlandia).