"Super Express": – Jakie są oczekiwania związane z tym sezonem, co nowego i ważnego może się wydarzyć w kadrze?
Joanna Kaczor-Bednarska: – Mamy sporo nowych nazwisk, szczególnie na przyjęciu, szukamy kolejnego kroku w rozwoju. Spodziewam się dużej mobilizacji w Lidze Narodów, biorąc pod uwagę, że poprzednio zdobywaliśmy w niej medale, no i gramy w Łodzi turniej finałowy i z pewnością miejsce w czołówce jest celem. A ponieważ mamy pewność występu w imprezie finałowej, to fazę grupową można potraktować jako przestrzeń do tego, żeby testować rozmaite warianty, sprawdzać się na poziomie międzynarodowym.
– Gdzie powinniśmy szukać nowej jakości tej drużyny, nowego otwarcia?
– Po pierwsze Kasia Wenerska na rozegraniu daje jej pewność i stabilność, bo po tym jak przejmuje rolę numeru jeden od Asi Wołosz, będzie jedną z ważniejszych postaci na boisku. Bardzo podobało mi się wejście środkowej Weroniki Centki. Szkoda, że jej teraz nie ma przez kontuzję. Oby mogła wrócić szybko, bo tutaj widzę naprawdę bardzo duże możliwości, szczególnie w połączeniu z Agnieszką Korneluk na środku. Jestem też ciekawa co zaprezentuje Dominika Pierzchała, bo mimo że nie grała w zespole walczącym o medale, to również widać w niej duży potencjał. Ona może porządnie rozwinąć swoją grę w kadrze. Jak widać, pozycja środkowych wydaje się dobrze zabezpieczona. Czekam też, jak będzie się rozwijała sytuacja z naszymi atakującymi, kiedy Magda Stysiak wróci do swojego meczowego rytmu, a przecież Malwina Smarzek też dobrze prezentowała się na turnieju w Koszalinie.
– Wenerska zyska dodatkowego „kopa” motywacyjnego z tego względu, że będzie jedynką na rozegraniu, a nie drugą opcją czasem wykorzystywaną w podstawowym składzie?
– Bez znaczenia czy była jedynką, czy nie, Kasia zawsze miała spokojne podejście do swoich obowiązków. Ma duże poczucie własnej wartości, ale jest przy tym bardzo skromna, cierpliwa i stara się nie wychodzić przed szereg. Jednak nie da też sobie w kaszę dmuchać. To najlepszy możliwy człowiek na tym miejscu. Jej postawa to jeden z kluczy do powodzenia kadry. Widzieliśmy takie sytuacje, że wchodziła do gry dopiero w piątym secie, a grała tak spokojnie i pewnie, jakby była na parkiecie od samego początku. Ma tę wielką zaletę, że świetnie realizuje założenia taktyczne. Mam do niej pełne zaufanie, a widzę, że trener też. Ma doskonały kontakt z dziewczynami, one się z nią dobrze czują. Może nie ma tej odrobiny szaleństwa, z jakiego znamy Asię Wołosz, ale jeśli będzie potrzebny inny styl grania, to od tego są zmienniczki.
Polskie siatkarki już wszystko wiedzą. Stefano Lavarini ogłosił przed Ligą Narodów
– Jednej rzeczy wciąż kadrze Lavariniego brakuje w katalogu osiągnięć: ciągle w mistrzowskiej imprezie nie może przejść ćwierćfinału. W tym roku są mistrzostwa świata w Tajlandii, ale łatwiej pewnie znowu nie będzie?
– Jeżeli uda nam się zebrać i zgrać ze sobą najsilniejszy nasz zespół, to myślę, że sprawa jest otwarta. Jednak mamy, niestety, jeden problem. W ćwierćfinale mundialu, co wynika z drabinki, mogą nam się trafić Włoszki, a to dzisiaj najmocniejszy zespół, na jaki można wpaść (aktualne mistrzynie olimpijskie - red.). I to będzie pierwszy najważniejszy mecz naszej drużyny w turnieju, bo wcześniej nie widzę za bardzo jakichś groźniejszych rywalek po drodze. Z drugiej strony, to jest play-off, faza pucharowa, tylko jeden mecz, w tym można upatrywać nadziei. Pokonywaliśmy już wielu potentatów, czemu nie zrobić kroku dalej może akurat w tym momencie.
Polskie siatkarki odpadły w ćwierćfinale IO Paryż 2024! Wyraźna porażka z Amerykankami
– Z roku na rok obserwujemy, że dziewczynom dobrze się gra w kadrze Lavariniego, głośno zresztą o tym mówią. Bez tego chyba nic by nie zwojowały.
– Przede wszystkim widzę bardzo fajną atmosferę pracy, w tym jak dziewczyny się ze sobą komunikują. Początek sezonu kadrowego zawsze jest trochę trudniejszy, bo wchodzą nowe i muszą się wdrożyć, nauczyć systemów. Widzę ponadto, że sposób pracy włoskiego trenera podoba się im, dobrze się w nim czują, idą za tym, co on mówi, słuchają go jako osoby, która prowadzi zespół i ma im pokazać jak wygrywać z najlepszymi. Mnie Lavarini przekonuje, bo broni się wynikami. Jeżeli tak to będzie dalej wyglądało, to ja jestem jak najbardziej za. A kadrowiczki po prostu chcą być w tej reprezentacji.
Rywalki Polek w 1. turnieju Ligi Narodów w Chinach
- Środa, 4 czerwca o 9.00 – Tajlandia
- Czwartek, 5 czerwca o 13.30 – Chiny
- Sobota, 7 czerwca o 9.00 – Turcja
- Niedziela, 8 czerwca o 5.30 – Belgia