Ostatnią i jedyną do tego momentu w PlusLidze porażką Vervy była ta ze Skrą poniesiona w końcu listopada. Warszawski zespół rzadko komukolwiek oddawał więcej niż jednego seta – poprzednio na początku grudnia dwie partie „ukradł” GKS. Verva przechodzi wyraźnie gorszy moment, a zaczęło się od porażki w Lidze Mistrzów z francuskim Tours. Nie mógł wówczas na dodatek zagrać podstawowy skrzydłowy Bartosz Kwolek, ale w Radomiu przyjmujący Vervy był już do dyspozycji. I to nie pomogło.
Trener Andrea Anastasi tłumaczył, że ostatni spadek formy może wynikać z męczących podróży i nagromadzenia meczów, ale pewnie nawet on nie spodziewał się, że już pierwszy set będzie popisem gospodarzy. Czarni zaliczyli w nim kapitalną skuteczność 80 procent w ataku. Pomylili się tylko czterokrotnie na 20 prób. Sam atakujący Karol Butryn miał na koncie 8 pkt.
Potem walka była wyrównana, a poziom momentami naprawdę wysoki. To mogło być zaskoczenie, bo przecież Czarni mieli ostatnio swoje problemy, nie imponowali w lidze, potrafiąc przegrać nawet z outsiderami tabeli, Visłą Bydgoszcz i MKS Będzin. Tym razem jednak sprężyli się mocno i było widać, że nie odpuszczą.
W czwartym secie było 16:10 dla Vervy, wszystko zmierzało w stronę tie-breaka. Jak się okazało, i taką przewagę goście potrafili zepsuć. Dzięki fantastycznej postawie Greka Protopsaltisa Czarni doprowadzili do remisu 20:20. Po bloku Sandera na Nowakowskim gospodarze wyszli na 22:21, za chwilę Butryn dał czapę Kwolkowi i było już o krok od sensacji – 23:21. Brizard zepsuł zagrywkę i pierwszą piłkę meczową mieli Czarni. Ostatecznie punkt na wagę zwycięstwa 3:1 zaliczył grecki przyjmujący radomian. Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Butryn.
Dla Czarnych to wygrana na wagę umocnienia się w ósemce mającej pewne miejsce w play-off. Vervie przegrana nie zaszkodzi zbytnio, chociaż warszawscy siatkarze będą się musieli pożegnać z fotelem lidera, o ile w niedzielę Zaksa wygra w Bełchatowie.