Gogol mówi „Super Expressowi”, że od pewnego czasu czuł, że nie wszystko w Stoczni układa się właściwie. – Na spotkaniu na przełomie października i listopada pojawiło się u mnie w głowie światełko ostrzegawcze, że coś jest nie tak – opowiada były trener szczecinian.
– Z drugiej strony, prezes i wiceprezes Stoczni oraz prezes klubu byli na tyle poważnymi osobami, że skoro słyszałem, iż pracują nad tym, by wszystko było dobrze pod względem finansowym, a „wy róbcie swoje”, to traktowałem te deklaracje poważnie. Bardzo długo nie myślałem o problemach związanych z finansami. Później już wiedziałem że może być źle.
Po tym jak gwiazdy zaczęły rozwiązywać umowy, w Stoczni podjęto próbę ściągania zawodników z innych klubów, by dokończyć sezon. Z tym też był problem.
– Dzwoniliśmy do klubów i zawodników, żeby uzupełnić zespół. Nie mam pretensji, że nie było wielkiego odzewu, trwa w końcu sezon. Poza tym wiem, że siatkarze bali się przyjść do nas. Nie byliśmy już wiarygodni, mieli wątpliwości czy dostaną zapłatę – tłumaczy Gogol.
Trener Stoczni, który jest także asystentem w kadrze Vitala Heynena, krótko pozostał bezrobotny i niebawem przejmie obowiązki Roberto Santillego w AZS Olsztyn po tym jak Włoch dołączy do Jastrzębskiego Węgla.
– Nie czuje się oszukany. Jestem smutny, może trochę podłamany, bo będę musiał się spakować z rodziną i wyjechać ze Szczecina. Jeśli jednak ktoś zacznie odbudowywać tu siatkówkę, to na pewno wrócę – zapowiada.