- Trenowałem w Stanach Zjednoczonych z Bermanem Stievernem. Musiałem się spodobać, bo sztab Kanadyjczyka polecił mnie Władimirowi Kliczko - wytłumaczył okoliczności sparingów z Ukraińcem Ugonoh.
Kliczko ma pewne luki. Można je wykorzystać
- To było dla mnie niesamowite doświadczenie. Gdy trenujesz z kimś takim jak on, widzisz najlepiej, w jakim miejscu jesteś ty sam. Zobaczyłem co Władimir robi lepiej od innych. Zaimponowała mi jego pracowitość, jego etyka pracy, jego wytrzymałość, ale dostrzegłem też pewne luki w jego boksie. Jeśli ktoś je wykorzysta, będzie mógł pokonać niepokonanego Kliczkę - stwierdził Polak. Ciekawe tylko, czy po podobnych doświadczeniach Ukrainiec kiedykolwiek zdecyduje się na walkę z Polakiem. Pokazał swoje słabości i teraz Ugonoh - kandydat na mistrza świata wręcz idealny, silny, wysoki, z odpowiednim zasięgiem ramion - mógłby być dla niego niepotrzebnym zagrożeniem.
Krzysztof Głowacki - Marco Huck: Tak Polak został mistrzem świata!
Sam zainteresowany nic sobie jednak z podobnych problemów nie robi. - Dla mnie, boksera rozwijającego się, to było coś. Mogłem podpatrzyć najlepszego i gnać dalej na szczyt.
Izu Ugonoh najbliższą walkę stoczy prawdopodobnie w USA. Rywal nie jest jeszcze znany. Ma być jednak bardziej wymagający od ostatniego, Willa Quarriego, którego nasz pięściarz brutalnie znokautował w Nowej Zelandii. - Z mojej perspektywy trafiłem Quarriego prawym prostym w sam punkt. Wiedziałem, że już się nie podniesie. To był w pewnym sensie bonus za walkę z niżej notowanym zawodnikiem. Cały świat mógł o mnie usłyszeć - dodał.
Miejmy nadzieję, że nie po raz ostatni. Już niedługo Polak może być znany nie tylko z brutalnych nokautów, ale też ze zwycięstw. Wystarczy, że faktycznie zacznie walczyć ze skutecznością Władimira Kliczki.