Pod koniec stycznia Szpilka i Michalczewski zmierzyli się w Gdańsku na tenisowym korcie. Górą był "Szpila", który wygrał 4:6, 6:2, 6:1, ale to nie wynik był najważniejszy. Mecz miał cel charytatywny - powstały specjalne zbiórki, a i sami zainteresowani dorzucili w sumie 10 tys. zł. Beneficjentami potyczki byłych pięściarzy zostali najmłodsi z domów dziecka. W czwartek "Szpila" i "Tygrys" spotkali się z młodzieżą i przekazali im prezenty.
Szpilka i Michalczewski spełnili marzenia najmłodszych z domów dziecka
- Udało się zebrać niezłą sumkę, ale nie chcieliśmy przekazywać pieniędzy, a już coś konkretnego. Kupiliśmy zatem co trzeba, głównie ciuchy i rozdaliśmy je dzieciakom. Bardzo się z tego cieszę. Nie dość, że zagraliśmy fajny mecz, to jeszcze pomogliśmy. A do tego zakopaliśmy z Darkiem topór wojenny, bo nie brakowało w przeszłości mocnych słów z obu stron. Byłem młody, gadałem głupoty, ale Darek od zawsze był moim idolem. Najlepszy lewy prosty w historii polskiego boksu - powiedział nam Szpilka. - Najważniejsza była pomoc dzieciakom, ale jako sportowiec nie lubię przegrywać. Do Warszawy na rewanż przyjadę po zwycięstwo. A co do naszej bujnej przeszłości to fajnie, że Artur się zmienił. Bywało różnie, ale zapominamy o tym - dodał Michalczewski.
Zanim panowie ponownie spotkają się na korcie, wcześniej - bo już w sobotę - Szpilkę czeka arcytrudne zadanie. Bukmacherzy nie dają mu żadnych szans, większość ekspertów także stawia na Wrzoska. - Można mnie lubić lub nie, ale nigdy nie unikałem wielkich wyzwań. Arek to kozak, ale ja wyjdę, by wygrać - zakończył "Szpila".