- Walczysz już ponad 15 lat, dla Halla będzie to debiut w poważnym MMA. Czujesz się zdecydowanym faworytem tej walki?
- Eddie to nie jest leszcz barowy, to naprawdę silny chłop. Teraz waży 160 kg, w dniu walki będzie pewnie ważył 150 kg, a ja wiem co to znaczy, bo pochodzę z tego samego źródełka. W pierwszych dwóch minutach to będzie parowóz nie do zatrzymania. Za nim przemawia młodość, siła, a za mną doświadczenie i cwaniactwo. Jeśli nie dam się złapać na jakiś tani chwyt, to powinno być dobrze, ale nie lekceważę go. To jest waga ciężka, tu ręce sporo ważą.
- Negocjacje były bardzo dynamiczne. Jak teraz układają się twoje relacje z jednym z szefów KSW, Martinem Lewandowskim?
- Powiedziałem Martinowi, że jak będę chciał zakończyć karierę sportową, to chciałbym ją zakończyć w KSW. Ja nigdy złego słowa na KSW nie powiedziałem i nie powiem. To, że mamy czasem jakieś rozbieżne zdania nie oznacza, że nam się źle pracuje. W KSW zawsze dostawałem godne pieniądze za swoją pracę.
- Ale Martin Lewandowski nie ukrywał, że miał żal o twoje rozmowy z szefami Fame. Dało się to odczuć w negocjacjach?
- Znam doskonale swoją wartość i wartość KSW. Do stołu siadamy jak równy z równym, jak dwóch biznesmenów i rozmawiamy. I jak to w biznesie - tu za dużo, tu za mało, ale znaleźliśmy kompromis. Ktoś powie, że ja pracuje dla pieniędzy, ale nie - ja pracuje za pieniądze. Jest to moja naprawdę bardzo ciężka praca. A jak ktoś uważa, że jest lekko, to zapraszam na salę. Albo zapytajcie Halla, czy tak mu fajnie na treningach. Ja doskonale wiem, jak on teraz cierpi, bo sam jak zaczynałem się bawić w MMA, to nieraz klęczałem i płakałem z niemocy. Głowa chciała, ale ciało odmawiało. Teraz jest już fajniej, lżej, ale początki były koszmarne i ciężkie.
- Skoro nie pieniądze, to co cię w ogóle skłoniło do rozważenia propozycji z Fame?
- Do odważnych świat należy. Ja lubię czasami wkładać palce w różne mrowiska. Nikogo nie lekceważę, a już na pewno nie włodarzy Fame. To są bardzo normalni, porządni ludzie. Ja mogę sobie usiąść i porozmawiać z jednymi, drugimi, trzecimi i czwartymi, a potem wybrać najlepszą opcję dla siebie. A czy będę pracować z Fame? Zobaczymy, czas pokaże.
- Mówi się, że tak czy inaczej, ale dojdzie do twojego transferu do Fame. Pewnie wielu kibiców ci tego nie wybaczy, już zresztą mierzysz się z komentarzami w sieci.
- Odpowiem brutalnie. Wszyscy mówią "legendy", "bohaterowie", a legendy i bohaterowie leżą na Powązkach. I jak pójdziemy na te Powązki dziś, to tym legendom i bohaterom nie ma kto umyć nagrobku. No i gdzie są ci kibice? Tyle są warte niektóre słowa. Wystarczy, że ja się dobrze czuję sam ze sobą. Nikomu krzywdy nie robię. A jeśli pojawią się kibice, którzy się odwrócą, to sami sobie odpowiedzcie, co to są za kibice.
- A jak dobrze się bawisz wstawiając na swoje media społecznościowe różne przeróbki właśnie w związku z ewentualnymi rywalami w Fame? Jak zobaczyłem cię w różowych włosach, to o mało nie spadłem z krzesła.
- Ja mam do siebie bardzo duży dystans. Brałem udział w wielu programach, przebierali mnie za Michała Wiśniewskiego z czerwonymi włosami, za Nergala, za Shreka. Wiem, kiedy powiedzieć dziękuję, kiedy przepraszam, wiem też kiedy mogę się pośmiać z siebie. Wszystko jest dla ludzi.
Czy Mariusz Pudzianowski ma przed tobą tajemnice? Sprawdź! Quiz z "Pudziana"!