Reprezentant Stanów Zjednoczonych uważany był za jeden z największych talentów, jaki w ostatnich latach pojawił się w amerykańskiej federacji UFC. 23-latek bardzo szybko dostał szansę w największej organizacji MMA na świecie. W UFC stoczył osiem walk, z których aż sześć wygrał. Jego losy potoczyły się jednak zaskakująco. Northcutt nie doszedł do porozumienia z szefem UFC i pożegnał się z tą organizacją.
Karierę postanowił kontynuować na innym kontynencie. 17 maja zadebiutował na gali organizacji ONE FC, która odbyła się w Singapurze. Jego rywalem był Cosmo Alexandre. Pojedynek nie trwał nawet pół minuty. Już w 29 sekundzie Brazylijczyk posłał Northcutta na deski. Był to brutalny nokaut. Po prawym sierpowym Amerykanin padł, jak ścięty.
Alexandre poprawił jeszcze dwoma ciosami i wygrał walkę. Dopiero później okazało się, że starcie mogło doprowadzić do tragedii. Northcutt w niedzielę opublikował zdjęcie ze szpitala. Widać na nim, że ma opatrunek na głowie i podawany jest mu tlen. Jak wyjaśnił sam zawodnik, jego czaszka została złamana aż w ośmiu miejscach. Operacja ustawienia kości miała trwać blisko dziesięć godzin. Zawodnik nie stracił jednak humoru. Korzystając ze słynnego cytatu z filmu "Terminator" zapowiedział szybki powrót do treningów.