To nie są dobre tygodnie dla PZN. W momencie, gdy Kamil Stoch odnosi kolejne sukcesy, działaczom podniosło się ciśnienie po wyznaniach innego skoczka - Jana Ziobry. Zdecydował się on zawiesić karierę, tłumacząc, że jest krzywdzony w reprezentacji. Zaatakował nawet Adama Małysza. Nie trzeba było długo czekać na kolejne wyznania sportowców czy ich najbliższych. Dotknięty decyzjami poczuł się uprawiający narciarstwo alpejskie Michał Kłusak. Jego siostra zamieściła na Facebooku filmik, w którym tłumaczy o co żal ma jej brat. - Michał powiedział, że na igrzyska olimpijskie pojedzie ten, kto będzie najwyżej na międzynarodowej liście olimpijskiej. Michał starał się spełnić ten warunek, jeździł za własne pieniądze na różne zawody - powiedziała.
Wyglądało na to, że marzenia Kłusaka się spełnią. Radził sobie najlepiej ze wszystkich Polaków. Tymczasem PZN myśli o wysłaniu na igrzyska Pjongczang 2018 Michała Jasieczka. - Parę godzin przed ogłoszeniem kto jedzie do Pjongczang dowiadujemy się, że jednak liczą się punkty FIS... Michał ma 26 punktów FIS, jest 126. w zjeździe. PZN chce wysłać innego zawodnika, który ma 16 punktów w slalomie, ale jest 176. na świecie. Panowie z zarządu nas oszukali - stwierdziła Magdalena Kłusak.
Na oskarżenia postanowił odpowiedzieć prezes PZN Apoloniusz Tajner. - Michał Kłusak i Michał Jasiczek są zawodnikami doświadczonymi i prezentują zbliżony poziom. Obu nie można porównać bezpośrednio, bo Jasiczek jeździ głównie w slalomie, a Kłusak w konkurencjach szybkich czyli zjazd, gigant i superkombinacja. O tym, kto pojedzie na igrzyska w Pjongczangu zdecyduje zdanie każdego z członków zarządu PZN. Zliczymy głosy. Od tego jest zarząd, żeby w takich sytuacjach decyzję podjąć w sposób demokratyczny - powiedział, cytowany przez serwis sportowefakty.wp.pl.
Sprawdź też: Wszystkie grzechy Jana Ziobry. "Słaba forma, nadwaga, wygórowane ambicje"