Nad zawodami Pucharu Świata w Zakopanem od początku zdaje się ciążyć jakieś fatum. Już wcześniej okazało się, że nie wystartuje w nich Kamil Stoch, który odniósł uraz na rozgrzewce i musi zmagać się nie tylko ze słabą formą, ale i kontuzją. Później natomiast gruchnęła wieść, że z powodu zakażenia koronawirusem w zawodach nie wystąpią Dawid Kubacki i Paweł Wąsek. Oznaczało to, że z czołówki naszej kadry zostali jedynie Piotr Żyła i Andrzej Stękała. W piątek 14 stycznia odbyć się miały treningi oraz kwalifikacje do turnieju indywidualnego. Tym razem jednak plany Polaków i reszty stawki popsuł wiatr. Treningu nie dokończono i szybko podjęto decyzję, że nie zostanie on wznowiony, nie mówiąc już o rozegraniu kwalifikacji. Po ogłoszeniu tej decyzji Michal Doleżal, trener polskich skoczków, szybko opuścił Wielką Krokiew.
Piątkowe skoki w Zakopanem odwołane! Fatalne wieści dla kibiców
Zobacz niezwykły dom Kamila Stocha! To prawdziwy pałac, więcej w galerii poniżej
Michal Doleżal chce wykorzystać odwołanie piątkowych skoków
Michal Doleżal nie poświęcił wiele czasu dziennikarzom, rzucił w ich stronę jedno zdanie, aby wyjaśnić swój pośpiech. Okazało się, że chodzi o zaległy trening Pawła Wąska, który ostatecznie został dopuszczony do zawodów. – Z powodu zamieszania związanego z jego pierwotnie pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa, nie mógł wcześniej trenować na sali – wyjaśnił Michal Doleżal i dał do zrozumienia, że spieszy się, aby nadrobić te zaległości ze swoim zawodnikiem.
Bolesne wyznanie ojca Stocha. Kamil ma poważnie cierpieć, mowa o wielkim smutku
Co ciekawe, to dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich przyczynił się do tego, że Paweł Wąsek może startować w Zakopanem. – Zasugerowaliśmy, żeby wykonać ponowne testy Pawłowi. Tego samego dnia polski sztab tak właśnie zrobił. Okazało się, że wynik jest negatywny. Potem zdecydowaliśmy, aby zrobić jeszcze jedno badanie i rezultat też był negatywny – wytłumaczył Sandro Pertile, dyrektor PŚ w skokach narciarskich, cytowany przez portal Sport.pl.