O zwycięstwie w skokach narciarskich nierzadko decydują detale. Pół metra, jedna dziesiąta punktu, o pół punktu wyższa ocena za styl. Dlatego wszystkie najlepsze kadry walczą o to, aby być krok przed rywalami w sprawach sprzętowych. Spory o rozmiary i wyglądy kostiumów to temat rzeka, ale przecież nie tylko to może dać choćby niewielką przewagę w rywalizacji. Ponad rok temu wybuchła afera o buty polskich skoczków, a wszystko zaczęło się od protestu Stefana Horngachera.
Horngacher dopnie swego? Atak na Polaków może przynieść korzyść, zwrot akcji
Trenerowi Niemców nie spodobały się pewne nowinki w tej części sprzętu. Początkowo buty zostały zakazane, botem dopuszczone i taki stan rzeczy trwa obecnie, ale może się zmienić. Jak poinformował portal Sport.pl FIS ponownie zajmie się tą sprawą i jest prawdopodobne, że buty polskich skoczków znów zostaną zakazane. - Wszystko zależy od tego, jak będą nowe przepisy skonstruowane. Na razie nikt nie wie, jak bardzo będą precyzowały budowę buta. W stu procentach nie możemy jednak wykluczyć scenariusza, że nagle przepisy zmienią się tak bardzo, że całkowicie będziemy musieli zmienić budowę naszego dotychczasowego buta - powiedziała w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Ewa Nagaba, właścicielka firmy produkującej buty dla polskich skoczków.
- Otrzymujemy te informacje zdecydowanie za późno. Już jesienią, z tego co przypuszczamy właśnie po wystąpieniu Stefana Horngachera, pojawił się pomysł, by wrócić do butów bardziej symetrycznych, a my o tym dowiedzieliśmy się dopiero na komisji sprzętowej 25 stycznia. Dlaczego tak późno? - zastanawia się Nagaba. Posiedzenie komisji FIS ma się odbyć za około 4 tygodnie. Nagaba przekonuje jednak, że ewentualne zmiany będą utrudnieniem, ale będą możliwe do wykonania. Na razie do końca obecnego sezonu Polacy mogą korzystać z obecnego modelu butów, a zmiany mogą wejść pod koniec tego roku.