TYLKO U NAS

Iga Świątek o relacjach z Sabalenką, inwestowaniu pieniędzy, radach Federera [WYWIAD]

2023-09-18 18:44

Iga Światek we wtorek poleciała do Tokio, gdzie będzie trenować przez tydzień przed rozpoczynającym się 25 września turniejem WTA. Zanim wyruszyła do Japonii, udzieliła obszernego wywiadu "Super Expressowi". Trzykrotna mistrzyni Roland Garros opisała m.in. relacje łączące ją z Aryną Sabalenką, nową liderką rankingu WTA. Zdradziła, czy inwestuje zarobione na korcie miliony. Opowiedziała też o spotkaniach z Rogerem Federerem i Sealem, słynnym brytyjskim piosenkarzem.

"Super Express": Za tobą aż 66 meczów w tym sezonie i ostatnio po kolejnych turniejach coraz więcej mówiłaś o potrzebie odpoczynku, spokojnych treningów i mentalnego resetu przed ostatnią częścią sezonu. Czy teraz w czasie tych kilkunastu dni spędzonych w domu udało się te potrzeby zaspokoić?

Iga Świątek: Tak. Myślę, że udało się na tyle, żeby z dobrym nastawianiem i na lekkiej świeżości, choć oczywiście nie do końca, dograć te trzy turnieje sezonu. Cieszę się, że po US Open miałam tydzień, w czasie którego mogłam odpocząć i przede wszystkim wrócić do domu, bo wcześniej, w trakcie sezonu, wypoczywałam jednak za granicą i już bardzo tęskniłam. Miałam czas, żeby odpocząć oraz potrenować przez tydzień. A drugi solidny tydzień treningu zrobimy już w Tokio i myślę, że to jest dobry plan na najbliższą przyszłość.

- Wróćmy jeszcze na moment do meczu z Jeleną Ostapenko (6:3, 3:6, 1:6 w 4. rundzie US Open), po którym mówiłaś, że sama właściwie nie wiesz, co się stało i musisz ten mecz obejrzeć i przeanalizować, żeby zobaczyć, co nie zagrało. Jak teraz z większym dystansem oceniasz tę porażkę?

- Szczerze mówiąc, zagrałam na tyle słabo, że wiele było w moim tenisie rzeczy, które nie zadziałały. To nie była jedna rzecz, bo jedna pociągnęła za sobą inne. Wiem też, że taktycznie mogłam inaczej podejść do drugiego i trzeciego seta, nie dostosowałam się do końca do tego, co się działo na korcie. Technicznie czułam mało kontroli, bo nie wiedziałam, dlaczego nagle zaczęłam popełniać tyle błędów po tak udanym pierwszym secie. To sprawiło, że czułam się trochę bezradna, bo ciężko mi było znaleźć sposób na poprawę gry i jakąś techniczną korektę, która mogłaby sprawić, żeby było mi łatwiej. Właściwie taki stan utrzymał się do końca meczu. Często udaje mi się z takich sytuacji wyjść, ale w tym meczu to nie wyszło. Wiem też, że Ostapenko to zawodniczka, która jakoś dziwnie nastawia się na mnie. Jej pasuje mój styl gry, a mi się nie podoba jej styl i ten miks sprawił, że ten mecz był bardziej wymagający niż przeciwko innym rywalkom.

- W Nowym Jorku miałaś okazję bliżej poznać Rogera Federera. Podobno udzielił ci kilku cennych rad, a po porażce w US Open i stracie prowadzenia w rankingu też nawiązałaś do jego słów.

- Przede wszystkim chodziło mu o to, że najważniejsze żeby teraz skupić się na wygrywaniu turniejów i na tym, co właściwie ciągnie nas do tego, żeby dawać z siebie wszystko na korcie. To wcale nie są punkty ani ranking, bo to jest dopiero efekt tego, jakie mamy podejście w trakcie turniejów. Ważne, żeby na każdy z nich jechać z takim nastawieniem, że chce się go wygrać, niezależnie od tego, ile to da punktów i co się może wydarzyć w rankingu. O tym też dyskutowałam teraz z Rogerem, choć wiadomo, że nie mieliśmy dużo czasu na tę rozmowę. Nie było tak, że udało mi się przegadać z nim całą moją karierę, ale bez dwóch zdań spodobało mi się, jaki jest otwarty. Dał mi kilka rad, choć przyznam, że jeżeli chodzi o charakter i osobowość, to wydaje mi się, że jesteśmy zupełnie inni. On potrafił traktować tenis bardziej towarzysko i sam teraz mi zdradził, że zapraszał różnych znajomych na turnieje. Ja jeszcze nie jestem na takim etapie, bo mam wrażenie, że to by mnie bardziej rozproszyło. Jest jeszcze wiele rzeczy, których mogę się nauczyć, a Roger pokazał mi zupełnie inną perspektywę.

- Ivan Ljubicić, były trener Federera, niedawno w rozmowie z Canal+ powiedział, że jego zdaniem za bardzo wszystkim się stresujesz, przejmujesz i powinnaś podchodzić do tenisa na większym luzie. Czy to jest możliwe w twoim przypadku, bo mam wrażenie, że jesteś taką osobą, która z tego napięcia i maksymalnej koncentracji czerpie energię.

- Nigdy z nim nawet nie rozmawiałam, więc takie rady to jakby... OK, rozumiem, to jest jego opinia, nie do końca rada. Wiem, co mówi mi mój team i jakie rady mi daje i bez dwóch zdań moim celem jest, żeby obniżyć oczekiwania i nie myśleć o tych wszystkich punktach w rankingu. Przyznam, że to wszystko, co się dzieje wokół tenisa i cała otoczka nie do końca temu sprzyja, ale chciałabym to trochę zmienić. Roger grał w trochę innych czasach. Teraz sport się zmienił, patrząc na to, jakie mamy dodatkowe obowiązki, na co musimy uważać, jak musimy wypowiadać się w poważnych światowych sprawach, czy walczyć o niektóre rzeczy też poza kortem. Fajnie by było wrócić do podstaw i być skoncentrowanym tylko na tym, żeby się rozwijać jako zawodniczka. To jest właśnie mój cel i myślę, że trochę łatwiej będzie mi to zrobić teraz, gdy mogłam się zresetować po US Open. A taka rada, że powinnam być bardziej wyluzowana? Życie jest bardziej skomplikowane i myślę, że więcej skorzystam z rad ludzi, którzy są dookoła mnie i na co dzień mi pomagają złapać trochę więcej balansu.

- Pozycja numer 1 w rankingu wiąże się też z rolą przedstawicielki i ambasadorki kobiecego tenisa, a ty - mimo młodego wieku - dałaś się poznać jako liderka bardzo odważnie wypowiadająca się na ważne tematy. Czy teraz, kiedy już pozycję numer 1 zajął ktoś inny, zamierzasz troszeczkę usunąć się w cień?

- Dobre pytanie... Na pewno chciałabym mieć teraz więcej przestrzeni w głowie i czasu, żeby się uczyć nowych rzeczy na korcie i rozwijać jako zawodniczka. Jednak nie wiem, czy to wszystko, co się dzieje poza kortem, w czym biorę udział, ma na to wpływ. Myślę, że kalendarz i wszystkie rzeczy, którymi muszę się zajmować, gdy jestem w domu, na to wpłynęły. A same te wypowiedzi, których udzielam w czasie konferencji prasowych czy w mediach społecznościowych? Nie powiedziałabym, że jest to czasochłonne. Faktycznie emocjonalnie jestem w to zaangażowana, bo to są ważne dla mnie rzeczy, ale traktuje to jako zupełnie inną sferę mojej kariery. Zobaczymy. Chciałabym, żeby to było jakby naturalne, nie planuję takich rzeczy do końca. Na pewno chciałabym się usunąć w cień pod tym względem, żeby trochę się zakopać w pracę i potrenować. Ale jeśli jest coś ważnego dla człowieka, to uważam, że zawsze powinien wypowiedzieć swoje zdanie.

- Łatwo wyczuć, że z Aryną Sabalenką nie jesteście dobrymi koleżankami i nadajecie na innych falach, ale darzycie się szacunkiem. Nawet teraz Białorusinka po objęciu prowadzenia w rankingu znów mówiła o tym, jak motywujesz ją do ciężkiej pracy. Czy można powiedzieć, że choć nie jest twoją przyjaciółką, to potrzebujecie się nawzajem jako wielkie rywalki i źródło motywacji?

- To można powiedzieć właściwie o większości rywalek. Ja mam tylko jedną przyjaciółkę w tourze (Kaja Juvan, red.). Nigdy nie czułam potrzeby, żeby Aryna była moją bliższą znajomą. Mało też trenowałyśmy razem, zanim zaczęłyśmy rywalizować na najwyższym poziomie. Od początku trochę tak to wyglądało. Mam wrażenie, że jesteśmy zupełnie inne, jeżeli chodzi o charaktery i osobowości. Ogromnie ją szanuję, widzę, jak ona ciężko pracuje. Od tak dawna była numerem 2 i w końcu się w pewnym sensie przebiła. Cieszę się, że z szacunkiem się o mnie wypowiada, bo to jest naprawdę w porządku, ale ogólnie mogę potwierdzić, że nie przyjaźnimy się i to chyba faktycznie widać.

- Kiedy się mijacie w drodze na trening czy w szatni, to tylko mówicie sobie "cześć", czy jest też miejsce na krótką kurtuazyjną rozmowę?

- Raczej po prostu się witamy, nie miałyśmy żadnych takich pogawędek nawet kilka lat temu, więc nie widzę sensu, żeby to teraz jakoś zmieniać.

- Przed US Open miałem okazję rozmawiać z Johnem McEnroe i powiedział, że biorąc po uwagę  również okoliczności, w jakich zostałaś numerem 1 (koniec kariery Ash Barty, red.), ogromne wrażenie zrobiło na nim to, jak świetnie poradziłaś sobie z presją. Czy przez te 75 tygodni presja była największym wyzwaniem?

- Nie. Myślę, że w tym sezonie trudniejsze było już to, co się działo na korcie. Czułam, że moje przeciwniczki rozszyfrowały moją grę, wiedzą, czego się spodziewać i co w pewnych momentach zagram, bo wiedzą, co jest moim ulubionym rozwiązaniem w danych sytuacjach. To wszystko się zmieniło przez to, że tak zdominowałam poprzedni rok. Byłam numerem 1 przez 75 tygodni i one cały czas analizowały bardzo mocno mój tenis. Bardzo też nastawiały się na to, żeby zagrać jak najlepiej przeciwko mnie. To było wymagające dla mnie. Paradoksem było dla mnie, że jest o wiele ciężej. Ale z drugiej strony, na przykład piłkarze mają to samo. Pewnie jak gra Messi, to zawsze jest ze trzech obrońców, którzy biegają obok niego i jest mu dużo ciężej grać. To była taka rzecz, do której musiałam się dostosować, którą musiałam też zrozumieć i zaakceptować. To nie było łatwe. Jak drugi raz zostanę numerem 1, to na pewno podejdę do tego z trochę większą świadomością i lepiej przygotowana. Bardzo się cieszę, że tak długo byłam liderką, tym bardziej, że miałam w tym sezonie sporo kontuzji. Myślę, że gdy zostałam numerem 1, to faktycznie poradziłam sobie bardzo dobrze z tą presją na początku, mimo tego, że nie czułam się na swoim miejscu. Pokazałam, że jestem tego warta. To było dla mnie bardzo ważne w 2022 r.

- Jedną z głównych zalet bycia profesjonalną tenisistką są podróże, a ty - co łatwo zobaczyć na Instagramie - jesteś osobą ciekawą świata i lubiącą być bliżej natury, nie tylko tam gdzie najwięcej turystów. Które miejsce zrobiło na tobie największe wrażenie? Do którego masz największy sentyment i gdzie najbardziej lubisz wracać jako turystka?

- To jest bardzo trudne pytanie. Bez dwóch zdań, ja się czuję najlepiej w Europie. Całe Włochy zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. Super się tam czuję. Jest tam tyle miejsc, które można zobaczyć. Na pewno podoba mi się bardzo turniej w Rzymie, zwłaszcza jak mam trochę więcej czasu, żeby pozwiedzać. Myślę, że właśnie Włochy są moim ulubionym krajem jako turystki.

- Ostatnio stajnia twoich sponsorów bardzo się powiększyła. Doszły duże światowe marki, a ty znana jesteś z tego, że starannie dbasz o to, żeby był odpowiedni balans między sportem a sferą marketingową. Nowi sponsorzy to znak, że z wiekiem i nabywanym w tourze doświadczeniem coraz łatwiej ci ten balans znaleźć?

- Tak, jak najbardziej. Pamiętam jak podpisywałam swoje pierwsze kontrakty, to było to dla mnie obciążające i potrzebowałam kilku turniejów, żeby przyzwyczaić się do tej sytuacji i zrozumieć, że to nie ma do końca wpływu na to, co się dzieje na korcie i nie powinnam tak wszystkiego łączyć w jedną całość. Teraz już umiem się trochę zdystansować, a partnerzy, z którymi nawiązuję współpracę, są bardzo wyrozumiali i znają się na sporcie. Wiedzą jak postępować z zawodnikiem, że trzeba dać mu przestrzeń, żeby się rozwijał. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie zbyt dużo niepowodzeń, ale wierzę, że będę miała od nich duże wsparcie niezależnie od tego, jak dalej potoczy się moja kariera. Ogólnie odkąd poczułam, że mogę coś osiągnąć w tenisie, to też był dla mnie cel. Zawsze wiedziałam, że chcę też osiągnąć dużo biznesowo i w pewnym sensie wykorzystać potencjał tego sukcesu. Dlatego cieszę się, że to zrobiłam, a przy tym zachowałam na tyle balansu, żeby rozwijać się jako zawodniczka.

- W Nowym Jorku spotkałaś się z Sealem (słynny brytyjski piosenkarz, red.) i to - jak zdradziła Daria Abramowicz w Radiu 357 - w bardzo ciekawych okolicznościach. Przy barze sałatkowym w jednej z restauracji. Jak to było?

- Właściwie spotkaliśmy się już trzeci raz. Rok temu poznaliśmy się na US Open. W tym sezonie miałam okazję zamienić z nim kilka słów na Wimbledonie i teraz faktycznie w Nowym Jorku też. Jest przemiłą osobą.

- Podobno świetnie zna się na tenisie.

- Tak. Sam powiedział, że gdyby nie został muzykiem, to chciałby być tenisistą. Ja odpowiedziałam, że właściwie jak byłam młodsza, to czułam odwrotnie, więc trochę się z tego śmialiśmy. Rozmawialiśmy trochę o muzyce, trochę o tenisie a trochę o życiu na świeczniku. Jest naprawdę pozytywnym człowiekiem i to fajna odskocznia od turnieju spotkać się z taką osobą, która niby ma inną pracę, ale z drugiej strony, jest dużo powiązań i ma się wrażenie, że ona cię rozumie.

- Serwis "Forbes" opublikował kolejną listę najlepiej zarabiających tenisistów i twierdzi, że w ciągu 12 miesięcy zarobiłaś łącznie na korcie i reklamach ponad 22 mln dolarów. Nie będę cię pytał, ile te liczby mają wspólnego z prawdą, ale jestem ciekaw, czy masz doradców, którzy pomagają ci te pieniądze inwestować? IMG, agencja menedżerska, z którą jesteś związana, oferuje również takie usługi?

- Nie, IMG raczej nie zajmuje się inwestowaniem. Oni zajmują się sponsorami i rozmawiają z moimi partnerami. Jeżeli chodzi o inwestowanie, to trzeba szukać doradców z innej strony. Na razie podchodzę to tego dość spokojnie. Miałam kilka propozycji inwestycji i przyznam, że trochę mentalnie mnie to czasami przerosło. Zdaję sobie sprawę, że nie mam ogromnej wiedzy, jeżeli chodzi o inwestowanie, więc najpierw chciałabym się doedukować i skupić na zbieraniu kapitału. Dopiero jak będę miała 27-30 lat spróbuję mądrzej inwestować te pieniądze. Jestem osobą, która lubi mieć kontrolę nad tym, co robi. Tam gdzie nie mam odpowiedniej wiedzy, najpierw wolę ją zdobyć. Na razie badam teren i zobaczymy, co się wydarzy w przyszłości.

QUIZ: Ile wiesz o Idze Świątek?

Pytanie 1 z 30
Na której nawierzchni najbardziej lubi grać Iga Świątek?
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze