Za jedną z bramek stadionu w Monachium, na niskim płotku oddzielającym widownię od murawy, wprawne oko wyłapać mogło dwie… rosyjskie flagi. Pojawiały się również w telewizyjnych kadrach, między innymi w szerokim planie „jedenastki” skutecznie wykonanej przez Kaia Havertza. Na jednej z nich – cyrylicą – wypisano nazwę miasta „Biełgorod”. Druga opatrzona była napisem „Nulewka”. Jak donosi portal sport-express.ru, jest to „prawdopodobnie nazwa grupy kibiców, która często bywa na najważniejszych wydarzeniach sportowych”.
Rosyjskie media – podbijając bębenek reżimowej propagandy w swym kraju – wyeksponowały oczywiście wątek pojawienia się narodowych symboli kraju-agresora na arenach EURO. „Nasi kibice są na najważniejszym piłkarskim wydarzeniu tego lata – zauważał cytowany już serwis. - W telewizji natychmiast wyemitowano dwie rosyjskie flagi, które zobaczył cały świat”.
Po napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 – agresorzy do dziś okupują część napadniętego kraju, prowadząc regularny ostrzał ludności cywilnej – FIFA i UEFA zawiesiły kluby rosyjskie oraz reprezentację tego kraju we wszystkich rozgrywkach. Piłkarze rosyjscy nie zagrali w barażach o mundial w Katarze, nie było ich także w eliminacjach EURO 2024; zabraknie ich także w kwalifikacjach MŚ 2026. „Najwyraźniej nasi kibice mogą jednak bezpiecznie chodzić na mecze mistrzowskie i eksponować na trybunach symbole naszego kraju” – z satysfakcją napisał sport-express.ru.