Myślę jednak, że w zupełnie innym nastroju reprezentacja Polski wróciła do kraju. Nie ma euforii, to oczywiste, ale nie ma też rozdzierania szat nad kolejną klęską. Mało kto oczekiwał, że reprezentacja wyjdzie z grupy, mało kto wierzył w drużynę, która na Euro dostała się kuchennymi drzwiami. Paradoksalnie, te nadzieje rozbudził mecz przegrany, bo ten otwarcia z Holandią. Wydaje się, że Polaków stać było na więcej, a uszczknięcie punktów Holendrom czy Austriakom nie było misją nie do wykonania. To udowodnił wyszarpany Francuzom punkt.
Przemysław Ofiara: Atmosfera na kadrze była sielska
Od kilku turniejów jeżdżę za reprezentacją i tylko raz spotkałem się z taką atmosferą wokół kadry pod koniec i po zgrupowaniu. Zwykle to wyglądało tak: pompowanie balona przed turniejem, porażki z hukiem, a na koniec afery, awantury i waśnie. Dziś jest spokojnie. Nawet po meczu z Austrią, po którym Polacy zostali pierwszym wyeliminowanym zespołem Euro, nie było robienia dramatu.
Rzecz kolejna: w PZPN wreszcie ktoś zaczął myśleć. Podczas tego zgrupowania w końcu nie było budowania muru pomiędzy drużyną a kibicami i dziennikarzami. Fani mieli częsty kontakt z piłkarzami, a dziennikarzy nie przeganiano gdzieś w krzaki, aby nie mogli nic wywęszyć. Atmosfera była sielska, było też wzajemne zrozumienie. To wszystko daje promyk nadziei na to, że w kadrze w końcu rodzi się normalność, a kolejnych meczów nie oczekujemy jak spotkania z szafotem.
Robert Lewandowski: żałuję, że te mistrzostwa się tak potoczyły [ROZMOWA]