"Super Express": - Jak u pana ze zdrowiem?
Taras Romanczuk: - Na szczęście nie jest źle. W drugiej połowie poślizgnąłem się i poczułem ból w stawie skokowym. Co prawda wróciłem na boisko, ale szybko poprosiłem o zmianę. Prosto ze stadionu pojechałem do szpitala na badanie. Na szczęście okazało się, że uraz nie jest groźny. Dostałem kilka dni wolnego, ale jadę na EURO i to jest dla mnie najważniejsza informacja.
- Czym dla pana jest powołanie do kadry Polski na EURO?
- Spełnieniem marzeń. Od kiedy gram w piłkę zawsze chciałem zagrać na dużym turnieju jak mistrzostwa świata, czy mistrzostwa Europy. Nie ukrywam, że przed tym sezonem gdyby ktoś przewidział mój wyjazd na turniej do Niemiec, to uznałbym go za niepoprawnego optymistę, ale stało się. Najpierw mistrzostwo z Jagiellonią, teraz wyjazd na EURO. Mogę tylko powiedzieć, że marzenia się spełniają.
- Czy występ przeciwko Ukrainie okazał się decydującym?
- O to należy już pytać selekcjonera, co zadecydowało o moim powołaniu do kadry na EURO. Na pewno chciałem wypaść z dobrej strony, pokazać się możliwie najlepiej. Myślę, że wyszło nieźle.
- Skromnie jak na strzelca gola. Co pan czuł zdobywając debiutancką bramkę w reprezentacji Polski?
- Ten gol dał mi dużo radości. Michał Skóraś kapitalnie dośrodkował z rzutu rożnego, a ja dobrze czuję się przy stałych fragmentach gry. Dlatego wyskoczyłem, uderzyłem, wpadło. To było niezapomniane uczucie, które pozostanie ze mną do końca życia.
- Jest pan pierwszym zawodnikiem Jagiellonii z golem dla drużyny narodowej. Zaledwie kilkanaście dni temu jako pierwszy kapitan podnosił pan puchar za mistrzostwo Polski. Czuje się pan legendą tego klubu?
Moim zdaniem legendą zostaje się w momencie zakończenia kariery, a ja ciągle gram i jestem głodny wygrywania. Oczywiście, ostatnie tygodnie są znakomite, pierwszy tytuł, powołanie na turniej, bramka w reprezentacji, ale ja nie spoczywam na laurach. Chcę więcej. Teraz moim marzeniem jest występ na samym turnieju.
- Przed meczem z Ukrainą podkreślał pan, że będzie to jeden z najważniejszych meczów w karierze. Co pan czuł wychodząc na boisko?- Dumę, że mogę reprezentować polskie barwy. Był to mój pierwszy występ w „Biało-Czerwonej koszulce na Stadionie Narodowym. Urodziłem się w Ukrainie, tam żyją moi rodzice i brat, ale to Polska dała mi najwięcej, tutaj rozwinąłem się i jako piłkarz i jako człowiek. Tutaj mieszkam z żoną, tutaj przyszedł na świat nasz syn. Polska jest moim domem, a ja jestem dumny, że mogę reprezentować jej barwy.