Na taki sukces polskich siatkarzy czekaliśmy 44 lata. Po raz ostatni w strefie medalowej igrzysk olimpijskich Polska była w Moskwie, a ostatnie 20 lat upłynęło pod znakiem "klątwy ćwierćfinału". W Atenach, Pekinie, Londynie, Rio de Janeiro i Tokio Biało-Czerwoni przegrywali walkę o półfinał, ale w Paryżu wreszcie się przełamali. Po znakomitym ćwierćfinale ze Słowenią wygrali 3:1 i już w środę zagrają o wielki finał IO. Ich rywalem będzie zwycięzca ćwierćfinału USA - Brazylia, ale w szale radości doszło też do dramatu. Chodzi o uraz Mateusza Bieńka, który w samej końcówce czwartego seta zszedł z boiska z urazem. Kulejąc, opuścił parkiet z grymasem na twarzy i obserwował kolegów zamykających mecz. Po ostatnim punkcie rozpoczęło się świętowanie, w którym Bieniek nie mógł uczestniczyć w stu procentach.
Nasz środkowy oczywiście cieszył się z kolegami, ale w dalszym ciągu utykał. Na gorąco o jego stanie zdrowia wypowiedział się przed kamerą Eurosportu Nikola Grbić. Selekcjoner reprezentacji Polski przyznał, że ma w głowie czarne myśli. - Mam nadzieję, że to nie jest to, o czym wszyscy myślimy. Zrobimy badania i postaramy się znaleźć [rozwiązanie - red.]. Mamy nadzieję, bo to dla nas bardzo ważny zawodnik - powiedział Serb. Przypomniał też, że w tym sezonie Polska radziła już sobie bez Bieńka, ale jego nieobecność byłaby ogromną stratą.
Na szczegółowe informacje o urazie polskiego siatkarza z pewnością musimy poczekać. Na razie wiemy jedno - półfinał polskich siatkarzy już w środę, 7 sierpnia. To oznacza, że czasu na wyleczenie urazu jest naprawdę mało. W 1/2 finału Polska zmierzy się z USA lub Brazylią i bardzo prawdopodobne, że będzie musiała poradzić sobie bez Bieńka.