"Super Express": - Kiedy zapadła decyzja, że odchodzisz z Hannoveru?
Artur Sobiech: - Bezpośrednio po ubiegłym sezonie miałem możliwość przedłużenia umowy z Hannoverem, ale się wahałem, czy po 6 latach gry w jednym klubie nie czas na zmianę. A potem trudno było o korzystną umowę, skoro grałem mało w lidze.
- Naprawdę nie bierzesz pod uwagę powrotu do Ekstraklasy?
- Rozmawiam z kilkom klubami, ale z żadnym z Ekstraklasy. Nie muszę wracać do Ekstraklasy, żeby się odbudować albo coś udowadniać. Czuję się na siłach grać za granicą.
- Ale chyba twoje aspiracje w Bundeslidze były większe?
- Tak, ale pobytu w Hannoverze nie odbieram jako porażki. Może statystyki nie są oszałamiające (98 meczów/18 bramek w 1. Bundeslidze - red.), ale grałem w bardzo dobrym okresie dla klubu, gdy wystąpiliśmy w ćwierćfinale Ligi Europy. Myślę, że mnie tutaj ceniono, bo w niedzielę przed superważnym meczem ze Stuttgartem, ostatnim przed naszą publicznością, planuje się moje pożegnanie. Tego zaszczytu nie dostąpią Edgar Prib ani Miiko Albornoz, którzy też odchodzą z klubu. Mam nadzieję, że zaliczę jeszcze awans do Bundesligi, na co mamy ogromną szansę. Mój problem w Hannoverze polegał na tym, że gdy zaczynałem grać dobrze i strzelać bramki, to przytrafiały mi się kontuzje.