Akcja, po której Matuszczyk trafił do siatki Werderu, śmiało może kandydować do miana jednej z najładniejszych w sezonie. Polak dostał piłkę przed polem karnym, w niesamowity sposób zwiódł dwóch obrońców i strzelił w długi róg bramki Werderu.
- Kiedy przyjąłem piłkę, popatrzyłem przed siebie i zauważyłem dwóch obrońców. Potem zrobiłem dwa kroki do przodu i kiedy znów popatrzyłem przed siebie, już żadnego obrońcy nie widziałem - śmiał się po meczu Matuszczyk. - Kopnąłem i wpadło. Jestem podwójnie zadowolony, bo po raz pierwszy strzeliłem gola na stadionie w Kolonii. Po takim trafieniu muszę chyba wypić jakiś toast - dodał ze śmiechem w rozmowie z niemieckimi dziennikarzami.
Peszko mógł strzelić
Oprócz Matuszczyka w meczu z Werderem znakomicie zaprezentował się też Peszko. Były zawodnik Lecha Poznań asystował przy golu Podolskiego.
- Nie pamiętam, byśmy kiedykolwiek mieli w Kolonii tak dobrego skrzydłowego - mówi nam dziennikarz kolońskiej gazety "Express" Robert Hoffmann. - Peszko cały czas pracuje, dużo biega, udziela się w defensywie. Mógł nawet zaliczyć gola, ale jego strzał przypadkowo zablokował Milivoje Novaković. Peszko miał sporą motywację, by grać jak najlepiej, ponieważ z loży honorowej jego występ oglądały żona z córką - relacjonuje Hoffmann.
Mniej powodów do radości miała w ten weekend trójka Polaków w Borussii Dortmund. Lider Bundesligi niespodziewanie zremisował u siebie z VfB Stuttgart 1:1. Słabo zagrał Kuba Błaszczykowski (26 l.), a Robert Lewandowski (23 l.) zmarnował kilka doskonałych sytuacji. Między innymi nie trafił z 7 merów do pustej bramki. Trener Juergen Klopp (44 l.) rozgrzeszył jednak po meczu polskiego napastnika.
Takie pudła się zdarzają
- W pierwszej sytuacji "Robbi" źle się ustawił i w drugiej połowie chyba jeszcze to rozpamiętywał. Ta druga sytuacja była bardzo łatwa do wykorzystania, ale nie udało mu się strzelić. Cóż, takie pudła się zdarzają - tłumaczy Klopp.