Niemcy nie poradzili sobie z VARem. Kuriozalny rzut karny [WIDEO]

Poniedziałkowe mecze Bundesligi wywołują spore emocje. Kibice wciąż nie mogą pogodzić się z decyzją władz o rozgrywaniu spotkań właśnie tego dnia. Frekwencja na obiektach za naszą zachodnią granicą jest znacznie niższa, a fani opóźniają wznowienie gry, rzucając serpentyny czy rolki papieru toaletowego na murawę. Rywalizacja Mainz z Freiburgiem w ostatniej kolejce rozgrzała jeszcze mocniej za sprawą niezbyt fortunnie użytego systemu VAR. Gdy sędzia Guido Winkmann zakończył pierwszą część gry na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.

Chwilę później arbiter skonsultował się z siedzącą w wozie Bibianą Steinhaus i sam podszedł do monitora. Po tym nakazał zawodnikom powrót na boisko, uznając, że piłkarz gości Marc-Oliver Kempf zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Gola dla gospodarzy strzelił po chwili Pablo De Blasis. Przyjezdni nie mieli pretensji. - Trzeba się z tym pogodzić. To wszystko jest coraz bardziej kuriozalne, ale zgodne z przepisami - powiedział dyrektor sportowy SC Freiburg Jochen Saier.

Ostatecznie Mainz wygrało 2:0, a drugi gol padł w równie dziwnych okolicznościach. Bramkarz gości oddał piłkę Robinowi Quaisonowi z przeciwnej ekipy. Ten podał do De Blasisa. Wydawałoby się, że na takim poziomie strzał do pustej bramki nie jest żadnym wyzwaniem. Argentyńczyk trafił jednak... w słupek. Na jego szczęście futbolówka po odbiciu się od konstrukcji bramki, wturlała się do siatki.

Zobacz też: Niko Kovac nowym trenerem Bayernu? Kim jest Niko Kovac? [SYLWETKA + ZDJĘCIA]