Obaj przed sezonem byli przekonani, że Legia Warszawa będzie poza zasięgiem rywali. - Ale niedawno przegrała z Ruchem i Lechią. To upewniło mnie, że i my możemy wygrać z każdym. Lechię łykniemy jak dobre sushi - śmieje się Akahoshi podczas posiłku w japońskim barze.
Aka zadziwia skutecznością, jest drugim strzelcem w naszej lidze z 4 bramkami (po Viśniakovsie), podczas gdy w całym poprzednim zdobył raptem 2 gole.
- Trener Wdowczyk zmienił mi pozycję z defensywnego na ofensywnego pomocnika i teraz koncentruję się także na wykańczaniu akcji - tłumaczy swoją skuteczność i dodaje, że wielką motywację daje mu zbliżający się poród żony (pod koniec listopada).
Aka od pierwszych dni chwalił sobie treningi pod okiem Wdowczyka, chociaż są cięższe niż u jego poprzednika, czyli Artura Skowronka.
- Podoba mi się, że jeśli coś źle robimy, to trener od razu przerywa zajęcia i pokazuje, jak powinniśmy wykonać ćwiczenie poprawnie. Inni szkoleniowcy omawiają trening raczej po jego zakończeniu - dodaje.
Obaj często wpadają do ulubionego baru.
- Japońskie jedzenie odpowiada mi bardziej niż polskie - wyznaje Akahoshi. - Ale na co dzień przyrządza je żona. U mojego przyjaciela, który prowadzi ten bar, zamawiam raz na jakiś czas 20-kilogramowy worek ryżu. Trudno do końca wytłumaczyć, czy to kwestia gatunku, ale ryż zrobiony przez Japończyków smakuje inaczej niż ten, który podaje się w Polsce - mówi.
- Ja też preferuję naszą kuchnię, ale na polską nie narzekam. Bardzo lubię kurczaka z ziemniakami oraz wszystkie zupy - twierdzi Murayama.