"Super Express":- Mama ogląda w telewizji mecze z twoim udziałem?
Bartłomiej Drągowski: - Mamusia tak bardzo się denerwuje, że nie może usiedzieć w jednym miejscu. Choć i tak jest już dobrze, bo dała się namówić i przyszła na mecz z Lechią. Przyniosła mi szczęście, bo wygraliśmy 4:2. Śmiejemy się z tatą, że teraz nie ma już wyjścia i musi mnie dopingować z trybun.
- Tytuł najlepszego bramkarza Ekstraklasy i Odkrycie Roku... Tylu wyróżnień nie dostawałaś chyba nawet w szkole?
- Dostawałem, w VII liceum w Białymstoku jestem jeszcze częściej chwalony. W poniedziałek odpowiedziałem z matematyki na piątkę. Taką samą ocenę powinienem mieć z tego przedmiotu na świadectwie. Za piłkarskie wyróżnienia podziękowania należą się przede wszystkim panu Michałowi Probierzowi. Niejeden trener bałby się zaufać dzieciakowi na tak specyficznej pozycji jak bramka. A on miał jaja i na mnie postawił! Co do tych wszystkich pochwał, to nie wiem, czy na nie zasługuję.
Kuba Błaszczykowski: Nasze drogi z Lewandowskim się rozeszły [FRAGMENTY BIOGRAFII]
- Pamiętasz swoje wejście do szatni "Jagi"?
- Tak, poczułem, że... spodnie zrobiły się cięższe. Byłem mocno przestraszony. Powiedziałem "dzień dobry" i usiadłem w kącie. Z czasem koledzy z zespołu zaczęli mi zwracać uwagę, żebym mówił im po imieniu. I tak zrobiłem, chociaż z jednym wyjątkiem. Nigdy nie powiedziałem "na ty" panu Tomkowi Frankowskiemu.
- Sprawiasz wrażenie grzecznego chłopaka, ale po meczu z Legią (0:1) nakrzyczałeś na sędziego Pawła Gila. Była potem reprymenda od ojca?
- Tata powiedział mi wtedy, że pokazałem, iż jestem jego synem i powinienem zawsze stawać za drużyną.