Po rozgromieniu Beitaru w Krakowie panuje euforia. Bardzo zadowolony jest też sam Baszczyński.
- Po pierwsze, fajnie, że prowadzę w takiej klasyfikacji. Tym bardziej jestem dumny, bo widzę kogo wyprzedziłem - mówi roześmiany "Baszczu". - A po meczach z Barceloną będę miał w pucharach pół setki!
"Biała Gwiazda" gra jutro w lidze z Polonią Bytom, ale tak naprawdę wszyscy w klubie myślą już o wyjazdowym spotkaniu z Barceloną, w najbliższą środę.
- Wkurzyłem się, gdy zobaczyłem, że trafiliśmy na Barcę - poważnieje Baszczyński. - To był nasz największy pech. Bo niby fajnie mieć w biografii, że się z nimi grało, ale czemu już teraz? W trzeciej rundzie eliminacji liczyliśmy na kogoś łatwiejszego. Powalczymy, ale prawda jest taka, że brama do Ligi Mistrzów jest dla nas mocno przymknięta - nie ukrywa wiślak.
Baszczyński jest jedynym z obecnego składu Wisły, który pamięta starcia z Barceloną sprzed siedmiu lat.
- Wtedy grał jeszcze Arek Głowacki, ale teraz jest kontuzjowany. Kurczę, już wtedy mogliśmy ich "zahaczyć". Przegraliśmy u siebie 3:4, ale do dziś mnie boli, że w tak głupi sposób traciliśmy wtedy gole. Teraz na tak idiotyczne straty nie możemy sobie pozwolić.