- Uważam, że królem strzelców będzie Brożek. Bo jest o wiele lepszym piłkarzem od Chinyamy - mówi Wojciech Kowalczyk (37 l.), legenda klubu z Łazienkowskiej.
Brożek pojechał z Wisłą do Gdyni i na pewno zagra jutro przeciw Arce. Dzięki temu zacznie pogoń za napastnikiem Legii. Po ostatniej kolejce legionista miał 15 goli, a wiślak o jednego mniej.
- Chinyama dogonił Pawła tylko dlatego, że ten był kontuzjowany. Skoro więc Brożek wraca, to myślę, że poradzi sobie z legionistą. Tym bardziej że Wisła ma przed sobą łatwiejsze mecze niż Legia. A poza tym wystarczy, że Chinyama złapie kartkę i będzie musiał pauzować w kolejnym spotkaniu, co jeszcze bardziej ograniczy jego szanse - ocenia "Kowal", który nie darzy gracza z Zimbabwe wielkim szacunkiem.
- Przecież ten człowiek doprowadza do nerwicy nie tylko kibiców Legii, ale nawet kolegów z zespołu. A jeśli chce strzelać jeszcze więcej goli niż do tej pory, to niech nie zabiera piłek pomocnikom tylko po to, żeby uderzać z 40 metrów. Niech stoi sobie pod bramką i tam czeka na podanie - radzi Chinyamie Kowalczyk. Były legionista nie ma też wątpliwości, kto z pary Brożek - Chinyama ma szansę zrobić karierę za granicą. - Tylko Paweł, który jest o wiele bardziej wszechstronny. Wielu ludzi z Legii mówi, że Chinyama to wyjątkowy leń, więc na Zachodzie nie ma żadnych szans. Co innego Brożek, który decyduje nie tylko o tym, jak gra Wisła, ale i kadra - ocenia Kowalczyk. Były legionista uważa też, że powrót Brożka może być decydujący dla losów walki o tytuł.
- Paweł ma ogromny wpływ na Wisłę. To, że wraca, oznacza, że jest w pełni zdrowy, w odpowiedniej formie fizycznej i psychicznej, bo nikt nie wystawiałby do gry kulawego piłkarza. To plus korzystny terminarz Wisły może oznaczać, że tytuł zostanie w Krakowie - przewiduje "Kowal".