"Super Express": - Jak oceniasz swoje pierwsze mecze w Al-Wahda? Na ile jesteś zadowolony?
Carlitos: - Jestem zadowolony, jak na początki to nie jest źle. Gram, mam już pierwsze bramki na koncie. Trzy występy i dwa gole. Czyli, jest nieźle. A generalnie czuję się tu dobrze, wszystko jest w porządku, mamy swoje cele na ten sezon. Jakie konkretnie? Celem naszego klubu jest powrót do azjatyckiej Ligi Mistrzów, spróbujemy też wygrać ligę.
- A jak oceniasz czas spędzony w Legii? Zacznijmy może od najlepszego wspomnienia...
- Tych dobrych wspomnień miałem naprawdę dużo, ciężko byłoby mi wybrać tylko jedno. Ale na pewno nigdy nie zapomnę momentów, gdy cały stadion skandował moje nazwisko, doceniając poświęcenie i pracę dla klubu i dla nich. To coś zupełnie wyjątkowego, coś, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- Najgorszy moment na Łazienkowskiej?
- Moment, w którym musiałem odejść. Nie były to dla mnie łatwe chwile, bo bardzo się zżyłem z tym klubem. Legia dużo dla mnie znaczy.
- A jak oceniasz zachowanie kibiców względem ciebie? Gdy nie grałeś, domagali się szansy dla ciebie...
- Zachowanie kibiców, również wtedy gdy nie grałem, było czymś wspaniałym. Również liczne gesty po moim odejściu świadczyły o tym, że przekonałem ich do siebie, zdobyłem ich szacunek. Nie wyobrażałem sobie wcześniej, że kibice aż tak mogą wspierać piłkarza. Powtarzam: dla mnie to było coś wspaniałego.
- Mało kto albo nikt nie wie o co chodziło z tym, że tak mało grałeś, że Vuković odstawił cię praktycznie na boczny tor...
- Jestem piłkarzem, który, jeśli dostaje szansę gry, robi wszystko, żeby odpłacić za zaufanie. Uważam, że w Legii to pokazałem. Pokazałem to poprzez minuty gry, mecze, gole i asysty. A decyzja trenera, żeby mnie nie wystawiać? To jego wybór i to on musiałby wyjaśnić dlaczego tak się działo. Nikt inny. Tylko on.
- Teraz możesz powiedzieć: to jakie miałeś relacje z Vukoviciem?
- Z Vuko miałem relacje serdeczne. Po prostu serdeczne. Żadne inne.
- W pewnym momencie pojawiły się plotki, że po drugim meczu w Lidze Europy, z drużyną z Gibraltaru, skrytykowałeś taktykę trenera. Było jakieś nieporozumienie, czy to wymysły?
- Nigdy ani nie zaatakowałem w żaden sposób, ani nie krytykowałem trenera. Nigdy. Kiedy mnie nie wystawiał, wiele osób zastanawiało się dlaczego nie gram. Zastanawiali się kibice, zastanawiali się koledzy, również z innych drużyn. Ja do tej pory nie znam odpowiedzi na to pytanie. No ale trudno. Takie rzeczy się w piłce zdarzają. Życie toczy się dalej. Jest w Hiszpanii takie powiedzenie: nie wie ten co ma dopóki tego nie straci. Ja nie mam żadnego problemu z nikim, jest odwrotnie: z wszystkimi w Legii mam dobre relacje, mam ten klub w sercu. Jestem fanem Legii Warszawa. Na zawsze.
- Ale co czułeś, gdy Vuković uparcie stawiał na Kulenovicia, również w momentach, gdy decydował się awans do fazy grupowej Ligi Europy. Ty nie dostałeś szansy gry przeciwko Rangersom...
- Statystyki mówią, że byłem najlepszym strzelcem Legii w meczach eliminacji Ligi Europy. Mimo że praktycznie w nich nie grałem, wiadomo jak mało minut dostałem. Jestem przekonany, że gdybym grał więcej, to strzeliłbym dużo więcej goli i być może udałoby nam się awansować do fazy grupowej LE. W tamtych meczach potrzebowaliśmy bramek.
- Legia to już zamknięty rozdział, czy któregoś dnia chciałbyś wrócić na Łazienkowską?
- Któregoś dnia chciałbym wrócić. Bardzo chętnie.
Plan rozgrywek Ekstraklasy Sprawdź Tutaj >>