"Super Express": - Za mecz z Ruchem zebrałeś tyle pochwał, może ci się zakręcić w głowie...
Dani Quintana: - Sodówka mi nie grozi. Nawet nie bardzo lubię udzielać wywiadów po takich meczach, bo wiem, że wystarczy kilka słabszych występów i telefon przestanie dzwonić (śmiech). Z drugiej strony skłamałbym, gdybym powiedział, że nie jestem zadowolony, po tym, co zrobiłem, choć grałem już lepsze mecze
- Lepsze mecze? Nigdy nie strzeliłeś dwóch goli i nie zaliczyłeś trzech asyst w jednym spotkaniu
- Pod względem skuteczności to był mój najlepszy mecz w karierze. I w Polsce, i w Hiszpanii. Ale jeśli chodzi o poziom mojej gry, to miałem już lepsze występy. Jak choćby z Wisłą Kraków w Pucharze Polski, Zagłębiem Lubin czy właśnie Ruchem Chorzów w poprzednim sezonie.
- A wygrałeś kiedyś 6:0?
- Nie, to mi się zdarzyło po raz pierwszy.
- Twoim wielkim idolem jest Andres Iniesta. W niedzielę choć ciut zbliżyłeś się do jego poziomu .
- Na dłuższą metę to niemożliwe, bo Iniesta jest niepowtarzalny, ale w spotkaniu z Ruchem miałem taką skuteczność, jakiej nawet on by się nie powstydził.
- Może dlatego tak dobrze ci idzie, że kupiłeś sobie takie same buty, jakie ma Iniesta?
- Kupiłem je w ubiegłym sezonie, zagrałem w nich kilka spotkań, strzeliłem gola Ruchowi i się ich pozbyłem. Trochę mnie obcierały, więc podarowałem je koledze z zespołu...
- Podobno twój tata stał się fanem polskiej Ekstraklasy?
- Tata ślęczy przed komputerem, żeby oglądać polską ligę. Ogląda nie tylko moje mecze, ale też inne - jak leci!
- Niektórzy już sugerują, że powinieneś zmienić ligę na lepszą, bo tu się zmarnujesz .
- Na pewno nie zrobię nic, co skrzywdziłoby Jagiellonię. Ten zespół dał mi szansę w poważnej piłce i tego nie zapomnę. Oczywiście jeśli przyszłaby oferta i klub chciałby mnie sprzedać, to wtedy ją rozpatrzę.
- Jagiellonia zrobiła najlepszy interes w historii klubu, bo zapłaciła za ciebie tylko 10 tysięcy euro. Masz w umowie klauzulę odejścia?
- Nie. Nowy klub musiałby zapłacić za mnie taką kwotę, jakiej zażąda Jagiellonia.
- Kibice w Białymstoku mają nadzieję, że poprowadzisz zespół do pucharów. A prowadziłeś już Jagę Taxi?
- Nie, choć to fajny pomysł - że piłkarze wożą kibiców. Ale ja białostockim taksówkarzem nie zostanę. Nie dość, że nie dogadałbym się z klientem, to jeszcze nie bardzo wiedziałbym, dokąd zawieźć pasażera, bo nie znam zbyt dobrze miasta. Pożytek ze mnie byłby więc żaden (śmiech).