Rywalizacja w Gdańsku była jedną z najważniejszych w tym sezonie. W bezpośrednim starciu spotkały się dwie drużyny, które wówczas były najpoważniejszymi kandydatami do mistrzostwa Polski. Już na początku spotkania Lechia miała doskonałą sytuację, ale zmarnował ją Artur Sobiech. Okazało się jednak, że po jego strzale piłkę ręką zatrzymał Artur Jędrzejczyk.
Stefański pierwotnie podyktował rzut karny, ale po analizie VAR zmienił zdanie. Dla wielu osób, nie tylko kibiców Lechii, był to ewidentny błąd. W Internecie pojawiło się wiele negatywnych komentarzy, a obraźliwych wpisów było co niemiara. Głos w tej sprawie zabrali w zasadzie wszystkie najważniejsze osoby w polskiej piłce nożnej. Dopiero teraz milczenie przerwał sam arbiter.
Stefański został zaproszony do programu FootTruck, gdzie wyjaśnił swój punkt widzenia na decyzję podjętą podczas meczu. - Na cztery ujęcia, jakie są w transmisji telewizyjnej, ja w trzech widzę rzut karny. Mało tego, widzę rzut karny z czerwoną kartką.Idąc do monitora, miałem przed oczami to, co widziałem na boisku. Wtedy dostałem powtórkę, która mnie zaskoczyła. Jak widzę trzy ujęcia, to ja widzę rzut karny. Nagle dostaję ujęcie boczne, w którym widzę strzał na bramkę, rzucającego się zawodnika i doznaję szoku. To zblokowanie nie jest, jak mi się wydawało, prosto w rękę. Nie jest nawet blisko ręki, a bardzo daleko od niej. To zobaczyłem na monitorze VAR jako pierwsze ujęcie. To jest skuteczna interwencja ciałem. Trzeba ocenić, czy to było naturalne ułożenie ręki i moim zdaniem takie było - powiedział Stefański.
Po spotkaniu pojawiło się mnóstwo plotek na temat arbitra. Jednym z niewielu, o ile nie jedynym prawdziwym zarzutem było to, że Stefański na co dzień mieszka w Warszawie. - Urodziłem się w Bydgoszczy, wychowałem się i mieszkałem tam. W pewnym momencie miałem problemy z Achillesem i musiałem trafić do kogoś, komu mogłem zaufać. Tak trafiłem do Warszawy. Jestem zdecydowanie bydgoszczaninem. Nie jestem jedynym sędzią w Ekstraklasie, który mieszka w jednym mieście, a reprezentuje inny związek. Sędziowanie to mój zawód, z tego utrzymuję rodzinę. Jeśli miałbym postawić interes jakiegokolwiek klubu, nad interes swojej rodziny, musiałbym być skończonym wariatem - podsumował Stefański.