Kontrowersyjna scena rozegrała się już w drugiej minucie hitowego meczu Lechia Gdańsk - Legia Warszawa. Na bramkę gości ruszył Artur Sobiech. Napastnik gdańszczan minął bramkarza Radosława Cierzniaka i uderzył z ostrego kąta w światło bramki. W tym momencie rozpaczliwy wślizg wykonał Artur Jędrzejczyk. Defensor legionistów dotknął piłkę klatką piersiową, a później zagarnął ją ręką. Sędzia Daniel Stefański wskazał na jedenasty metr. Po analizie VAR swoją decyzję jednak cofnął i gra została wznowiona po rzucie sędziowskim. Kibice i eksperci na Twitterze szybko wdali się w dyskusję. Niektórzy przypominali o przepisie, który mówi, że po zagraniu piłki inną częścią ciała, taka ręka nie prowadzi do przewinienia.
W tej palącej sprawie w niedzielę wypowiedział się Zbigniew Boniek. Prezes PZPN gościł u Romana Kołtonia, który prowadzi autorski kanał na YouTube'ie "Prawda Futbolu". "Zibi", delikatnie mówiąc, nie zgadza się z interpretacją sędziego. - Słyszałem narrację, że Stefański podjął dobrą decyzję, bo piłka najpierw dotknęła klatki, a dopiero później ręki Jędrzejczyka i nie powinno być karnego. To są totalne głupoty, które wygadują ludzie. Gdyby tak było, to ja, jako piłkarz, stanąłbym na linii i bronił strzał: piłka odbiłaby się najpierw od mojej nogi, a później od dłoni i nic by nie było. W tym przypadku mówię jasno: Stefański popełnił błąd. Nie jest to błąd techniczny, ale interpretacyjny. Sędzia najpierw podyktował karnego, sędzia boczny podniósł chorągiewkę - więc Stefański powiedział, żeby sprawdzić spalonego i jeżeli go nie będzie, to podyktuje rzut karny. Wiem to. Wydawało mi się, że Stefański sprawdzi tylko jedno: czy dać Jędrzejczykowi żółtą czy czerwoną kartkę. Ale zrobił inaczej - skomentował Boniek.
- Najlepszym wyjściem byłoby to, co zrobił pan Marciniak po meczuPortugalia - Serbia. Wtedy też podjął decyzję, a po meczu przeprosił za błąd. Ja też mogę przeprosić: trenera Stokowca, piłkarzy Lechii, kibiców. Ale to nie jest decyzja, która zdecydowała o wyniku. Rzut karny musieliby strzelić, nie wiadomo, czy wtedy Haraslin strzeliłby na 2:0 - dodał sternik piłkarskiej centrali w Polsce.