Dawid Janczyk: Wróciłem do żywych!

2014-10-21 12:20

Niektórzy mówili, że Dawid Janczyk miał talent na miarę Zbigniewa Bońka. Kiedy w 2007 roku Legia Warszawa sprzedała go do CSKA Moskwa za 4,2 mln euro wydawało się, że podbije piłkarski świat. Jednak piękna bajka zmieniła się w koszmar i przez długi czas wszystko wskazywało na to, że podzieli los wielu innych świetnie rokujących talentów, które przegrały z alkoholem. "Murzyn" jednak zacisnął zęby, wziął się w garść i po ponad trzech latach przerwy w barwach Piasta Gliwice wrócił do Ekstraklasy.

"Super Express": - Co czułeś wchodząc na boisko w meczu ze Śląskiem? Dumę, że się udało wrócić?

Dawid Janczyk: - Złość, że zagram tylko 12 minut (śmiech). I dumę, że ogląda mnie żona i córka. Po tym wszystkim, co małżonka ze mną przeszła, myślę, że to ona była najbardziej szczęśliwa, że znów gram w piłkę.

Dawid Nowak podejrzany o doping. Klub wydał oświadczenie

- Ile schudłeś, by dojść do formy?

- Od początku roku 8 kilo. W klubie jest dietetyk, który rozpisał mi dietę. Gotuję razem z żoną i obojgu sprawia nam to frajdę. Tym większą, że widać rezultaty. Znowu czuję piłkę, czuję, że żyję.

- Masz świadomość, że Piast był twoją ostatnią szansą na powrót do piłki?

- Zdaję sobie z tego sprawę. Miałem kilka innych opcji, ale to w Piaście wyciągnęli do mnie rękę. Przyszedłem do Gliwic dzięki panu Zdzisławowi Kręcinie. Zacisnąłem zęby i zacząłem harować. Nie mogłem zawieść rodziny i ludzi, którzy we mnie wierzyli.

- Mogłeś wrócić wcześniej. Przez kilka miesięcy trenowałeś z rezerwami Legii, by bez słowa zniknąć. Demony wtedy wróciły?

- Ano wróciły. Nie miałem okazji, by podziękować trenerowi Jackowi Magierze i prezesowi Leśnodorskiemu. Wiele razy zbierałem się, by ich odwiedzić, lecz głupio się czułem. Było mi wstyd. Chciałem ich przeprosić, ale zabrakło mi odwagi.

- Jak to jest z tym twoim piciem? Kiedy miałeś przerwę od piłki, w Polskę poszła fama, że Janczyk to alkoholik. Zniknięciem z Legii reputacji też sobie nie poprawiłeś.

- Kiedy nie grałem, pojawili się różni ludzie i popijało się. Ale to nie było tak, że piłem, bo musiałem, bo nie mogłem bez tego funkcjonować. Nie jestem alkoholikiem. To była ucieczka od kłopotów. Na początku zeszłego roku żona poroniła, nie grałem, miałem kłopoty finansowe. Piłem, żeby zapomnieć. Wiem, to żadne usprawiedliwienie, ale tak było. Na szczęście i finansowo, i życiowo wyszedłem na prostą.

Łukasz Załuska pobity w centrum Glasgow!

- Od kiedy nie pijesz?

- Od marca nie dotykam alkoholu pod żadną postacią. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ja nie lubię pić! Mocniejsze trunki w ogóle mi nie smakują. Wtedy uciekałem przed życiem, przed sobą, przed kłopotami. Teraz to już za mną.

- Masz jakieś plany, marzenia?

- Cieszę się każdym dniem. Dążę do tego, by grać w pierwszym składzie i strzelać bramki dla Piasta. Chciałbym, żeby córeczka zobaczyła, jak gram na Narodowym. Victoria ma 4,5 roku, a kiedy oglądaliśmy razem mecze w telewizji, to zawsze pytała: - Tatuś, a kiedy ty tak zagrasz? To dla niej wróciłem.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze