Mecz przy Limanowskiego – oglądany przez Marka Papszuna, który po raz pierwszy od chwili rozstania się z Rakowem pojawił się na trybunach na spotkaniu ligowym – zakończył się remisem 1:1. Na gola Tomaša Pekharta w pierwszej połowie, w końcówce meczu odpowiedział Ante Crnac. O zadowoleniu z udanego pościgu za gośćmi trudno jednak było mówić w przypadku częstochowian. Dał temu wyraz ich szkoleniowiec.
Dawid Szwarga zrobił to pierwszy raz. Nie mógł tego znieść
- Od dziesięciu miesięcy jestem trenerem Rakowa i w tym czasie nigdy nie komentowałem pracy sędziego, lecz dzisiaj jestem zmuszony to zrobić – Dawid Szwarga mówił te (i kolejne zdania) spokojnym tonem, ale sens jego słów był oczywisty. - Jeżeli mówimy o błędach zawodników czy trenerów, nazwijmy też po imieniu błąd sędziów – dodawał.
A potem odwoływał się do konkretnego przykładu. Mowa o sytuacji z 35 minuty, kiedy Jean Caros Silva „wygrał pozycję” w polu karnym z Rafałem Augustyniakiem, a potem został przez niego przewrócony. - Należał się nam oczywisty rzut karny! Jedna z powtórek zza bramki pokazuje, że nasz zawodnik został kopnięty w nogę – podkreślał Szwarga. Ta pomeczowa analiza szkoleniowca w pełni odpowiada jego natychmiastowej reakcji w trakcie spotkania, na widok tamtego starcia. Wściekły poderwał się wówczas z ławki, domagając się karnego.
Trener Rakowa miał uwagę nie tylko co do sedna sprawy, ale i do okoliczności podjęcia decyzji. - Nie rozumiem, dlaczego ta sytuacja nie była „VAR-owana”? Trzy-cztery sekundy po tej akcji bramkarz Legii wznowił grę. Po prostu ktoś (na VAR-ze w Częstochowie pracowali Paweł Malec i Radosław Siejka – dop. aut). nie wykonał swojej pracy – oceniał opiekun Rakowa. - Rozumiałbym, gdyby taka decyzja zapadła po 20-25-sekundowej analizie VAR, tak jak dwukrotnie zapadała później, również w kontrowersyjnych okolicznościach.
Mówiąc o dwóch kolejnych kontrowersjach, Szwarga miał na myśli starcie między Augustyniakiem i Koczerhinem (Lasyk wskazał już na „wapno”, po czym – po sygnale od asystentów wideo – stanął przed monitorem i zmienił zdanie), a także odepchnięcie Frana Tudora w walce o górną piłkę przez Patryka Kuna.
Wszystkie trzy sytuacje jako nadające się do podyktowania rzutu karego ocenił były arbiter, a dziś ekspert TVP Sport od spraw sędziowskich, Rafał Rostkowski. W każdej z nich zespół rozjemców w Częstochowie podjął jednak odmienną decyzję.