- Przed meczem żartowałem, że cały rok byłem grzeczny, więc należy mi się mikołajkowy prezent - śmiał się odprężony już po spotkaniu Jan Urban.
Szkoleniowiec Legii nie rozczarował się. Bramkarz GKS Krzysztof Kozik (26 l.) wcielił się w rolę Świętego Mikołaja i niwecząc godzinny trud kolegów z drużyny, sprezentował gospodarzom dwa frajerskie gole. Oba padły w bardzo podobnych okolicznościach. Kozik dwukrotnie uprzedził szarżującego na bramkę Takesure'a Chinyamę, wcześniej niż napastnik "wojskowych" dopadł do piłki, ale najpierw odbił ją wprost pod nogi nadbiegającego Macieja Rybusa, a potem w jeszcze bardziej kuriozalny sposób przepuścił ją pod brzuchem.
- Daliśmy rywalom dwa prezenty mikołajkowe, a potem byliśmy tak tym rozbici, że całe szczęście, że się ten mecz już skończył, bo aż strach pomyśleć, co by się z nami stało - narzekał trener GKS Paweł Janas.
- Do utraty pierwszej bramki graliśmy naprawdę dobrze. Ale ten głupi gol podciął nam skrzydła i coś w nas pękło - dodał najlepszy w drużynie gości Piotr Kuklis.
Zanim zaczęło się "mikołajkowe szaleństwo" Kozika, Legia grała bardzo słabo. Rozgrywający "wojskowych" - Roger i Maciej Iwański poruszali się po boisku ślamazarnie, a każde ich próby skonstruowania akcji kończyły się stratami.
- Odnosiłem wrażenie, że nie jesteśmy tak skoncentrowani i zdeterminowani jak we wcześniejszych meczach - przyznał trener Urban. - Dlatego w przerwie musiałem podnieść głos, bo wiedziałem, że stać nas na więcej.
Czy reprymenda pomogła? Legia wygrała wysoko, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie wpadki bramkarza rywali, niemoc gospodarzy trwałaby do końca meczu.
- Można powiedzieć, że sami sobie wbiliśmy trzy bramki i przegraliśmy 0:3 - stwierdził napastnik GKS Mariusz Ujek.
Dopełnieniem klęski bełchatowian było skandaliczne zachowanie Carlo Costly'ego na dwie minuty przed końcem. Sfrustrowany Honduranin brutalnie zaatakował od tyłu nogi Jakuba Rzeźniczaka, tak jakby chciał zrobić młodemu obrońcy Legii krzywdę. Po chwili sędzia wyrzucił go z boiska, ale bandyta z GKS powinien zostać surowo ukarany. Costly, który jeszcze przez rok ma ważny kontrakt z Bełchatowem, otwarcie mówi, że ma dość polskiej ligi i podobno w tak kretyński sposób chciał skłonić działaczy do rozwiązania z nim umowy...
Jarza zajmie miejsce Vuko
To już jest pewne - Aleksandar Vuković (29 l.) po sześciu latach gry przy Łazienkowskiej odchodzi z Legii. - Jeszcze wczoraj wieczorem próbowałem go przekonać, żeby został przynajmniej do końca sezonu, ale jest upartym Serbem i się nie zgodził - zdradził trener Jan Urban.
"Vuko" już wcześniej deklarował, że definitywnie kończy przygodę z Legią.
- Gdybym zmienił decyzję, wyszedłbym na głupka, byłbym zerem - wyjaśniał serbski pomocnik.
Wszystko wskazuje na to, że jego następcą w Legii będzie Tomasz Jarzębowski (30 l.). Pochodzący z Warszawy pomocnik Bełchatowa wróciłby na Łazienkowską po 3 latach przerwy. - Ja chcę wrócić do Legii i z tego, co słyszę, działacze Legii też mnie chcą, więc nie widzę przeszkód, dlaczego mielibyśmy się nie dogadać - stwierdził "Jarza".