- Po zdobyciu mistrzostwa Słowacji ze Slovanem Bratysława klubowy fotograf zrobił drużynie sesję zdjęciową. Wybrałem strój gladiatora. To byli wojownicy, którzy dla zwycięstwa potrafili poświęcić wszystko. Ja też ćwiczę po to, żebym na boisku był silny, szybki i skuteczny. Jak gladiator - mówi Martin.
Ekstraklasa: Pogoń - Ruch 1:1. Szczecinianie z rekordem ligi
Mierzący 198 centymetrów wzrostu bramkarz wygląda jak kulturysta.
- Podnoszę 135 kilogramów, najwięcej w drużynie, ale nie ćwiczę po to, by rosły mięśnie. Zajęcia w siłowni to rodzaj ogólnorozwojówki - tłumaczy Polacek.
Do Lubina trafił latem jako zmiennik Konrada Forenca.
- Przyszedłem jako drugi bramkarz, ale trenerzy obiecali, że jeśli tylko udowodnię, że jestem w formie, to dostanę swoją szansę - opowiada.
Polacek przyznaje, że w Polsce czuje się bardzo dobrze. Dlatego niedawno podpisał z "miedziowymi" nowy, 2-letni kontrakt. W Lubinie mieszka z żoną Denisą i 5-letnią córeczką Nellą.
- Ekstraklasy nawet nie ma co porównywać z ligą słowacką. Wyższy poziom, piękne stadiony, kibice. Kiedy ostatnio graliśmy z Wisłą w Krakowie, to na trybunach było 20 tysięcy ludzi. Często tyle osób ogląda na Słowacji mecze całej kolejki - mówi bramkarz.
W sobotę Zagłębie gra z Lechią. Jeśli wygra, znacznie przybliży się do występu w europejskich pucharach.
- Dla nas najważniejszy jest najbliższy mecz. Nie zapomnieliśmy, że dopiero przed tym sezonem weszliśmy do Ekstraklasy - kończy skromnie gladiator z Lubina.